 |
Na Łączanach |
Tym razem dzień zaczęliśmy dość
wcześnie, a to także z uwagi na silny wiatr który nie pozwalał
się wyspać. Nasze obserwacje rozpoczęliśmy od odwiedzenia stawów
bobrowo-wydrowych, ale tym razem bez znacznych sukcesów. Jednak
poprzedni dzień był znacznie ciekawszy i bardziej obfitujący w
doznania. Następnie spacer na słowacką stronę, gdzie
oczekiwaliśmy sóweczki, dzięciołów, jarząbków, ale dostaliśmy
tylko kruki i widoki. Później już tylko jazda na północny
zachód. Przez Orawę, Krowiarki, Łączany do Trzebini... Na Orawie
pustki – tylko pojedyncze drapole w postaci pustułki czy myszołowa
zwyczajnego, a następnie fragment trasy bez większych rewelacji. Na
Łączanach gdzie liczyliśmy na spotkanie bielika pojawiły się
jedynie głowienki, czernice, gągoły, krzyżówki... ale nic co by
nas specjalnie za serce uchwyciło. Całość wyjazdu zakończył
piękny zachód słońca i trzeba było się rozstać. Mam nadzieję
że nasz turysta dobrze zapamięta ten czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz