 |
Biebrzański zachód słońca |
Dzień drugi to poszukiwania wilków,
oraz rozpoznanie ścieżki, której dotychczas nie znałem (aż
wstyd) w pobliżu Dobarza. Dosyć długa pętla, która miała
obfitować w ptaki i inne zwierzaki niestety okazała się pustynią,
która nas trochę zmęczyła. Natomiast powierzchnia łąk,
trzcinowisk i obszarów podmokłych lekko przytłacza ale i zachwyca
swoimi rozmiarami. Najczęstszym gatunkiem który chciał się
pokazać była sroka... ale za to udało się spotkać nory
prawdopodobnie tchórza. Jak nie mam szczęścia do tego gatunku, tak
z bardzo dużą dozą pewności to były jego domostwa. Miejscami na
trasie udało się również obserwować sosny pięknie zgryzane
przez łosie, które przyjmują bardzo ciekawy i charakterystyczny
pokrój. Kolejnym miłym akcentem tego dnia był piękny zachód
słońca.
 |
Wsi podlaska wsi spokojna... |
Po pysznym obiedzie ruszyliśmy jeszcze „na puchacza”
ale ten niestety nie chciał się odzywać. Mimo nasłuchiwania,
rozglądania się wszędzie dookoła nie było jego śladu, natomiast
znaczny mróz (-17 stopni) fajnie szczypał w policzki a gwieździsta
noc podkreślała urok wsi podlaskiej, która pod gwiazdami i z
pewnej odległości wyglądała prawie tak jak na płótnach z
ubiegłych epok.
Na zakończenie dnia pojechaliśmy do
Bohonik gdzie z zewnątrz obejrzeliśmy tamtejszy meczet – znacznie
mniejszy niż ten w Kruszynianach (p. Kierunek Podlasie 2012). Po
drodze nie udało się zaobserwować zbyt wielu zwierzaków –
sarny, lisy, zające... ale nic ponadto. Dodatkowe próby nasłuchu i
poszukiwań płomykówki znowu spełzły na niczym :(
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz