 |
Kotań |
Ten dzień miał być zwykłą
przejazdówką przez Beskid Niski (gdzie również wszystko zdarzyć
się może) w kierunku Łapszanki. Nikt nie spodziewał się emocji
jakie ten dzień nam dostarczy. Zaczęło się tuż po śniadaniu –
idąc do auta napotkaliśmy świeże tropy watachy wilków – 5-6
sztuk które wędrowały niecały kilometr od Balnicy. Przy aucie
spotkaliśmy leśniczego, któremu opowiedzieliśmy o naszych
obserwacjach, a ten stwierdził że „wilki no łażą, podchodzą
też pod Komańczę więc nic niezwykłego że grupka tędy
przeszła”.Powoli ruszyliśmy autem dalej na zachód. Jeszcze
krótkie odbicie w bok, do miejsca gdzie często bywają żubry, a te
pokazały swoje umiejętności kamuflażu – mimo że jest to
wielkie zwierze, to nie tak łatwo je wypatrzeć kiedy biegnie przez
knieję. Po krótkiej aż cieszącej obserwacji pojechaliśmy w
trasę. Kiedy zaś dojechaliśmy do Komańczy – ujrzeliśmy coś na
polanie już w obrębie miejscowości. Krótka obserwacja kątem oka
nie pozwoliła na identyfikację, natomiast zasiała ziarno
niepokoju. Zawróciliśmy i przejechaliśmy kilkadziesiąt metrów by
uzyskać lepszy widok na wspomniane pole. A tam naszym oczom ukazały
się 3 wilki biegnące z lewej do prawej. Gdy dotarły do ściany
lasu zwolniły i zatrzymały się przez co stworzyły wyjątkową
możliwość poobserwowania tych pięknych zwierząt. Zdjęcia
niestety nie dało się zrobić, ale w pamięci się zapisały
cudownie. To była nagroda za nasze trudy i wyrzeczenia. Trochę
szkoda że taka krótka była ta obserwacja ale zawsze wspaniała!
 |
W Kotani |
Dalsza droga przebiegała już bez
TAKICH obserwacji, ale co chwilę na drzewach przesiadywały
myszołowy, ale pilnie patrzyliśmy czy jakiś orzeł się nie trafi,
ale to by już było za dużo szczęścia. W rejonie Krempnej
zatrzymaliśmy się przy kilku zabytkowych cerkwiach, a później
zaryzykowaliśmy podjazd do Nieznajowej. Tam tropów wilczych było
znowu wiele, ale kolejne wilki już nie wpadły do puli naszych
obserwacji – za to ok 10 dzików biegnących brzegiem lasu wywołało
znaczny uśmiech – gdyż w Anglii dziki nie występują więc ten
niejako pospolity gatunek u nas dla turystów jest rarytasem. Wołanie
dzięcioła czarnego z pobliskiego lasu dopełniło obrazu tej
klimatycznej doliny. Dalsza droga przez opuszczone wsie w rejonie
Radocyny, Gładyszów, Kwiatoń (cerkiew tradycyjnie już wywołała
zachwyt) aż do głównej drogi którą później jechaliśmy w
Pieniny.
 |
Nieznajowa - wilki i krzyze |
W Pieninach postanowiliśmy skoncentrować się na
poszukiwaniach sów – godzina była odpowiednia więc ruszyliśmy w
miejsca gdzie włochatki oraz puchacze były stwierdzane. Niestety
nic nam się nie odezwało, pewnie także z uwagi na silny wiatr
który zaczął szumieć w koronach. W dwóch miejscach zastaliśmy
puszczyki siedzące na słupie i drzewie, ale to nie były te gatunki
na które liczyliśmy.
Dojeżdżając już do miejsca
noclegowego postanowiliśmy zajrzeć co tam u bobrów. Tych nie
zastaliśmy, mimo że na pewno były tego dnia aktywne, ale za to
udało się nam zobaczyć wydrę która zadomowiła się w ich
terytorium. Trochę mnie zastanawia co ona tam je, ale...
najwyraźniej coś dla siebie znalazła. Lekko zmęczeni padliśmy
spać, bo jutro czekał nas dzień wysokich gór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz