 |
Wzdłuż Sanu |
Drugiego dnia ruszyliśmy w dolinę
Sanu w rejon Otrytu. Tym razem planowaliśmy spotkanie z żubrami czy
wydrą odpoczywająca na krze. Niestety nasze oczekiwania nie
spełniły się, ale i tak było fajnie. Już na początku wędrówki
napotkaliśmy piękne stado szczygłów, chwilę dalej dzięcioł
białogrzbiety żerował zapamiętale tuż przy ścieżce i można
było napatrzyć się na niego bez ograniczeń i niemal bez lornetki
(kilka metrów). San niestety z uwagi na kilka cieplejszych dni był
bez lodu. Wszystko płynęło więc nasze marzenia na temat wydry
można było na razie odłożyć.
 |
Żeremia bobrowe na Tworylnym |
W obrębie Tworylnego liczyliśmy na
spotkanie z żubrami. Żubrów nie było (nawet świeżych tropów)
za to pięknie pozowały grubodzioby, a na polanie dało się słyszeć
wołanie dzięcioła zielonosiwego. Chwilę później weryfikowaliśmy
wytrzymałość tamy bobrowej, po której przedostaliśmy się nad
potokiem do wschodniej części polany. Po krótkim dalszym marszu
napotkaliśmy tropy wilków. Te wywołały naprawdę szeroki uśmiech,
a dalsze obserwacje dzięciołów tylko go umocniły. Obszar dawnej
wsi opuściliśmy drogą leśną a potem stokową którą dostaliśmy
się w pobliże auta. Na samej drodze w jednym miejscu tropy rysia
(potwierdzenie że występują w Bieszczadach), a później liczne
tropy jelenie – mimo że żadnego nie widzieliśmy. Pięknie
obielone drzewa niesamowicie kontrastowały z błękitem nieba i
sprawiały że był to dzień kiedy z uwagi na panujące warunki „aż
chce się żyć”. Co więcej pogoda ta mogłaby wskazywać na to,
że wiosna jest tuż tuż... :)
 |
wschód księżyca nad połoninami |
Wracając widzieliśmy jeszcze kilka
lisów czy myszołowów (w tym włochatych), a koło zachodu słońca
byliśmy już na serpentynach pod połoninami. Piękny widok w
niesamowitym świetle. Niestety – bez wilków czy urali. Ale za to
wschód księżyca był na tyle wspaniały że wynagrodził nam te
braki. Po drodze czas na kolację w siekierze, a potem jadąc przez
Roztoki (gdzie próbowaliśmy sił z sowami) na Balnicę. Sów nie
było, ale za to w jednym miejscu znaleźliśmy tropy samotnego wilka
podążające z Jasła w kierunku Hyrlatej, mieliśmy nadzieję że
jeszcze go spotkamy.
Tutaj natomiast wielkie zaskoczenie!
Wyszliśmy wieczór, a tam tuż przy domu świeże tropy rysia! Więc
podążyliśmy jego tropem i tak brnęliśmy przez śnieg przez
dłuższą chwilę i w pewnym momencie chyba byliśmy blisko – z
normalnego kroku ryś przeszedł do biegu-skoków, aby po chwili
wejść w tak gęsty las że nie daliśmy rady już za nim kroczyć.
Do tego jeszcze tropy niedźwiedzia sugerowały że mogłoby to być
niebezpieczne. Z lekkim niedosytem wróciliśmy do domu, ale był to
bardzo dobry sygnał że tu – wszystko się może zdarzyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz