Nasz przyjazd na miejsce trochę się
opóźnił z uwagi na zakupy i wizytę u Wojtka w Sanoku, ale potem
już było tylko ciekawiej. Dojazd na miejsce troszeczkę wzburzył
moją krew i zafundował podniesienie poziomu adrenaliny – jadąc
autem rodziny niżej zawieszonym i z przednim napędem śniegu
pokłady stresowały mnie lekko. A śniegu przez ostatnie 2 tygodnie
dosypało i to znacznie!!
Wieczór spędziliśmy tu na miejscu,
na spokojnie i w samotności. Dziś nikt nie przyszedł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz