 |
zimowo w Bieszczadach :) |
No i zaczęło się! Śniegu masa! Bez
rakiet śnieżnych byłoby trudno. Krótka pętla w śniegu i mrozie
na Solinkę. Niestety wiatr szybko zawiewał także nasze ślady więc
nie było co oczekiwać bóg wie czego. Jedynie atrakcją okazały
się tropy wydry pod mostem, ale później po prostu brnęliśmy w
ciszy, spokoju i śniegu z powrotem do domu.
Po krótkiej przerwie obiadowej
ruszyliśmy na Udavę – a tam, niespodzianka! Kilkaset metrów od
domu, jakieś 5-7 minut marszu znaleźliśmy świeże tropy rysia
(albo dwóch) obok legowisko z resztkami sierści, a kilkanaście
metrów dalej świeżą, dopiero co zaduszoną sarnę.
 |
Sarna świeżo upolowana przez rysia |
Mógłbym się
niemal założyć że przepłoszyliśmy go od zdobyczy i że był
(były?) gdzieś bardzo blisko. Poszliśmy jeszcze trochę w dół,
później powrót i zamaskowani oczekiwaliśmy jakieś 100m od sarny
czekając do zmroku lustrując czy aby kociak nie przyjdzie po swój
posiłek, ale niestety zmrok i chłód dały nam się we znaki.
Podobnie jak jesienią tak i tym razem wielce żałowaliśmy że nie
mamy fotopułapki, bo zdjęcia czy film byłyby absolutnie
rewelacyjne! Ze świadomością że on gdzieś tu jest wróciliśmy
na Balnicę. Wieczorem nasłuchiwaliśmy czy wilki nie wyją i chyba
nie wyły, ale nie byłem pewny jednego odległego odgłosu ze
Słowacji – kto wie, może gdzieś tam są.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz