 |
Na Balnicy |
Wciąż śnieżnie, ale co raz cieplej.
Chyba odwilż jest już na progu. Oby nie, bo będzie mokro, a zimą
jeszcze nie zdążyłem się w pełni nacieszyć, ale zobaczymy.
Wpierw realizacja planu szybkiej przebieżki gdzieś pod górę –
padło na Matragonę. Magiczną górę nad Balnicą. Wpierw powoli, a
potem co raz to szybciej i wyżej, oddalając się co raz to bardziej
od hałasów wydawanych przez pilarzy w jednej z dolin. Niestety
tropów żadnych ciekawych nie napotkałem, natomiast to co widać
było na górze... bajka! Królestwo śniegu! Coś niesamowitego. Ta
góra ma w sobie coś, a sama jej korona była istnie fantastyczna.
Nie dość że szadź na pniach, to mnóstwo śniegu na wszystkich
koronach drzew, na niższych gałęziach....wszechdominująca biel.
Chwila spaceru po szczycie, gdzie znalazłem polanę. Teoretycznie o
niej wiedziałem, ale pierwszy raz postawiłem na niej swoje nogi.
Widok na północ ciekawy, a do tego ten śnieg... niestety na start
paralotniowy raczej się nie nadaje... ale wiem że będę ją
odwiedzał częściej.
 |
na szczycie Matragony zima |
Gdy wróciłem na dół zastałem
pierwsze tchnienie wiosny. Ciepło, słonecznie, błękitnie... i
powoli z drzew zaczęły spadać czapy śniegu. W ramach dalszego
spaceru szybka kontrol co u sarny – tą rozdziobały już kruki,
pojawił się lis, który uciekł gdy się zbliżaliśmy, więc uczta
została zakończona. Następnie przez gęstwiny trafiliśmy na szlak
graniczny, gdzie jednak wiosna jeszcze nie zaczęła się zadamawiać
i po krótkim spacerze do powalonego buka (brama się zapadła :( )
zawróciliśmy by rozgrzać się przy ogniu kominka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz