sobota, 18 sierpnia 2012

05.08.2012 - 18.08.2012 Obóz przyrodniczo-konny Zaczarowane Wzgórze

Minęły lata od kiedy ostatni raz byłem wychowawcą na obozie dla młodzieży, natomiast zdecydowałem się podjąć to wyzwanie ponownie. Czy się udało, trzeba byłoby zapytać młodzieży, natomiast ja jestem z siebie zadowolony. Zapraszam do zapoznania się z subiektywną recenzją mojego pierwszego, a ogólnie czwartego turnusu sezonu 2012  w którym uczestniczyła młodzież w wieku 13 - 17 lat - a więc teoretycznie mogło być ciężko, a było... sami przeczytajcie.

W trakcie zajęć
Wszystko rozpoczęło się w niedzielę koło południa. W napięciu i oczekiwaniu obserwowałem twarze i uśmiechy nadjeżdżających dzieciaków. A już chwilę później wszyscy poznawaliśmy się na grach i zabawach. Rzec by można rozpoczął się 14 dniowy maraton w edycji pierwszej. Plan dnia był dość prosty chociaż nie zawsze realizowany w tej samej kolejności - śniadanie, konie, gry i zabawy, działania plastyczne, obiad, współzawodnictwo różnego rodzaju, wieczorne zajęcia kominkowe i wyjścia w teren. Można by zapytać jakie tematy da się zrealizować w trakcie takiego pobytu i dla grupy 35 osób ? Wszelakie i bardzo zróżnicowane. O ile mowa o jeździe konnej - od podstaw, po skoki wraz z teorią odnośnie ujeżdżania, sprzętu i obchodzenia się z koniem; zajęcia plastyczne - wyklejanki, decoupage, malowanie piaskiem, gry i zabawy w postaci przeciągania liny, podchodów, skakania przez linę, zdobywania bazy (flagówki)... W ciepłe dni młodzież korzystała również z zabaw w basenie który pomagał poradzić sobie z panującymi upałami. Kolejnym działaniem w którym młodzież mogła się wykazać była opieka nad zwierzakami w Mini Zoo. Szczerze trzeba powiedzieć że nie było czasu na nudę, i jeśli ktoś tylko chciał skorzystać z obozu - mógł się wiele nauczyć, dobrze pobawić i wyjechać bogatszym o nowe przyjaźnie, doświadczenia i umiejętności.

Siakaś gąsienica
Można spytać - dobrze, ale co z zajęciami przyrodniczymi, wszak jesteśmy na blogu przyrodniczym. Otóż w te dni starałem się uwrażliwiać wszystkich uczestników by mieli oczy i uszy szeroko otwarte. By widzieli patrząc i słyszeli słuchając. Jak tego dokonać ? najlepiej poprzez wyłączanie niektórych zmysłów. Każdy z uczestników w trakcie wyjazdu prowadził zeszyt przyrodniczy, w którym zamieszczał wyniki swoich prac.
Przez te 2 tygodnie uczyłem jak korzystać ze sprzętu optycznego, jak pomagać ptakom latem czy zimą, co jest najważniejszego przy prowadzeniu obserwacji, jak korzystać z książek "o ptakach", rozpoznawać podstawowe tropy ssaków występujących w Polsce... do tego jak korzystać z map, zdjęć lotniczych, oraz jak tworzyć własne mapy. Nie takie zwyczajne mapy - raczej "mapy pierwotne" rysowane ze skażoną perspektywą, "mapy słuchu" na których zamieszczano w różnej odległości wszystko to co usłyszeli siedząc przez parę minut z zamkniętymi oczami. Ponad to każdy tworzył własne dzieło artystyczne ze składników naturalnych - liści, szyszek, kamieni, patyków... a efekty tych prac przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Innym razem natomiast każdy musiał zaufać koledze lub koleżance i na ślepo dać się poprowadzić do drzewa, patyka, gałązki, a potem jego celem było odnalezienie przedmiotu który wcześniej wymacał. Każdy poznał także podstawowe techniki szyfrowania wiadomości. Do tego gawędy, rozmowy, wieczorne prezentacje o sowach, rysiach, wilkach... a co drugi dzień jedna 7 osobowa grupa miała możliwość pójść ze mną na nocny spacer, który dla wielu był czymś podejrzewam niezapomnianym. Koło godziny 22.00 wychodziliśmy na 2 godziny polną drogą, z latarkami, przez pola, łąki, aż do lasu, a w trakcie spaceru wychodziły stwory niesłychane które dały się podglądać z dosyć bliska - sarny, zające, lisy... były codziennym standardem. Do tego w trakcie przejścia mówiliśmy o metodyce badania sów, które to sowy staraliśmy się wabić. Przeważnie wyniki były mizerne, ale jedna z grup miała szczęście słyszeć aż 4 puszczyki, a widzieć jednego. W trakcie wycieczki chyba najbardziej przerażająca była początkowa ciemność. Niektóre dzieciaki aż drżały, i bez przytulania i wspierania się nawzajem nie chciały iść, ale później, kiedy oczy przyzwyczaiły się do ciemności a strach minął korzystały na całego. Dodatkową atrakcją było piękne gwieździste niebo i spadające gwiazdy, które znaczna część dzieciaków widziała pierwszy raz w życiu (podobnie jak tak gwieździste niebo). Osobiście uważam że były to chyba najbardziej wartościowe zajęcia bo pozwalały poznać świat, przyrodę inną. Dawały pole do indywidualnych rozmów, pytań i odpowiedzi na zagadnienia związane z naturą. Gdyby to było realne dobrze byłoby właśnie tego typu nocne, wieczorne wycieczki dla małych grup organizować by  uczyli się wielkości i piękna świata.

Idąc na wieży szczyt
Co ponadto? Zmiany temperatury, inne poranki, zniknięcie jerzyków, pierwsze żółte liście, inny zapach i smak powietrza... Szczególnie w ostatnie dni tego turnusu świadczyły o kończącym się lecie i powoli nadchodzącej jesieni. Raz na czas bocian czarny przeleciał nad głowami, częściej czapla, a innym razem myszołowy.

W trakcie obozu udało się również zrealizować całodzienną wycieczkę górską - cel - Mogielica. Szczęśliwie nie było wielkiego tłoku na szlaku i udało się przejść trasę dosyć cicho i spokojnie. Obserwacji wielu nie było, ale za to każdy chętny mógł poznać szczegóły topografii Beskidów, do tego dowiedzieć się o rezerwacie przyrody na Mogielicy, oraz wyjść na wieżę widokową by zobaczyć bardzo rozległą panoramę.

Z grupą IV turnusu
Co mogę powiedzieć o całym obozie - był męczący, to pewne, był satysfakcjonujący to jeszcze pewniejsze! Dostarczył sporo pozytywnych emocji, wiedzy i pozwolił mi też nauczyć się niektórych rzeczy od młodzieży i pozostałej części kadry (nigdy wcześniej nie robiłem decoupage dla przykładu).
Mam nadzieję że wiedza tej młodzieży trochę się powiększyła, a także że komuś z nich zostanie chęć samodzielnego poszerzania swoich umiejętności i pójścia tą zieloną drogą. W sumie to chciałbym za rok spróbować czegoś podobnego, a może wzbogaconego o nowe elementy i nowe pomysły które już gdzieś w głowie mi kiełkują. Co z tego wyjdzie - czas pokaże :)

sobota, 4 sierpnia 2012

28.07.2012 - 04.08.2012 II Etap kursu paralotniowego

Przyrodniczo wiele nie będzie... nie było zbyt wiele czasu na obserwacje przyrodnicze ;)
Co mogę powiedzieć - miejscami sokoły i myszołowy, które korzystały z dobrych warunków termicznych i kręciły wysoko, puszczyki odzywające się nieopodal Górskiej Szkoły Szybowcowej pod górą Żar, pojedyncze łabędzie i krzyżówki na zbiorniku...  jednym słowem bez szaleństwa. Co do szaleństwa zaś - widoki z ptasiej perspektywy są niesamowite. Każdemu miłośnikowi przyrody prędzej czy później polecam skorzystać z możliwości polatania :) Zawisnąć kilkaset metrów nad ziemią, obserwować korony drzew w pełnym 3D umykające gdzieś tam w dole, zobaczyć grzbiety i doliny, poczuć różnice w nagrzaniu różnego typu gruntów, coś wspaniałego :) Jedno jest pewne - tego typu wrażenia i emocje trzeba powtarzać i korzystać bo w powietrzu jest WOLNOŚĆ, a patrząc z góry wokoło świat wydaje się lepszy ;)