piątek, 12 kwietnia 2013

12.04.2013 Warsztaty edukacyjne

Tym razem z informacjami o Naturze 2000 odwiedziłem szkołę w Jordanowie gdzie spotkałem się z tamtejszymi nauczycielami. Nie zabrakło ciekawych uwag i spostrzeżeń dotyczących ich terenu, wraz z ciekawą dyskusją o tym jak działać by wreszcie przyroda była szanowana a nie traktowana jako przeszkoda w rozwoju. Jedne z ciekawszych warsztatów które miałem przyjemność prowadzić w ostatnim czasie.
A później, po warsztatach na sowy! Ale o sowach będzie osobna notka ;)

środa, 10 kwietnia 2013

10.04.2013 Warsztaty edukacyjne

Tego dnia odbyły się warsztaty dla nauczycieli poświęcone Naturze 2000. Tym razem nauczyciele z zespołu szkół przygotowujący się do realizacji projektu biologicznego chcieli dowiedzieć się czym jest tajemnicza Natura 2000 i jak o nią oprzeć swój przygotowywany projekt. Blisko 40 osób wysłuchało wiadomości o tym gdzie ta sieć funkcjonuje, co chroni, na jakiej zasadzie działa... Pod koniec warsztatu otrzymali wszyscy pamiątkowe dyplomy i materiały dydaktyczne.

niedziela, 7 kwietnia 2013

6-7.04.2013 Warsztaty edukacyjne Zaczarowane Wzgórze

Dwudniowy piknik przyrodniczy dla dzieci na Zaczarowanym Wzgórzu cieszył się niemałym zainteresowaniem. Mieliśmy szukać śladów wiosny, natomiast przyroda nam zrobiła psikus bo śniegu było co nie miara... tym samym zrealizowanie założeń programowych było trudne. Do tego wiatr, chłód, wilgoć nie ułatwiały realizacji programu. Niemniej dzieci dowiedziały się dlaczego rośliny kwitną w lesie na wiosnę, oraz co można w tym lesie spotkać, jakie ptaki przylatują u nas na wiosnę i skąd oraz wiele innych ciekawych wiadomości... Sporo zajęć musiało odbyć się w wersji kameralnej z kolorwankami, quizami, rebusami i innymi atrakcjami. Do tego miały możliwość skorzystać z jazdy konnej co również wywołało ich szeroki uśmiech. Kolejny piknik przyrodniczy już w czerwcu, zobaczymy czy tym razem pogoda pozwoli nam na jego lepszą realizację.

poniedziałek, 25 marca 2013

15.03.2013 - 24.03.2013 Monitoring Rzadkich Dzięciołów MRD cz.1

Post będzie zbiorczy bo trudno by opisywać każdy dzień po dniu, ale myślę że temat zostanie wyczerpany.

Krajobraz gorczański
Mimo że wiosna kalendarzowa się zbliża to przyroda jakby tego nie zauważyła. Kolejne dni zdecydowanie to potwierdzały. Kontrolę rozpocząłem od Gorców (gdzie przywitał mnie mróz -20 w nocy, ale piękne błękitne niebo za dnia), przez śnieżno-wietrzne dni w Beskidzie Żywieckim, które również zakończyły weekendowe nocne mrozy na poziomie -kilkunastu stopni. Śniegu jeszcze niemal wszędzie zalega - najwięcej w Gorcach, gdzie brodzenie i człapanie nawet w rakietach było męczące, ale bez nich byłoby praktycznie niemożliwe. Przez te 9 dni udało się zrealizować 10 powierzchni kontrolnych, ale kilka dni trzeba było przeczekać, bo śnieg, wiatr i mgła nie dawały pracować. Mimo rozlicznych poszukiwań nigdzie jednak nie dało się znaleźć prawdziwych śladów wiosny w postaci chociażby ładnie rozwiniętych lepiężników, czy innych drobnych botanicznych smaczków.

Dzięcioł trójpalczasty portret
Co zaś do obserwacji - kilka białogrzbietów, kilka trójpalczaków - to tak z dzięciołów za którymi głównie chodziło się po tych lasach - ale to jeszcze nie szczyt sezonu - widać to wyraźnie. Dosyć cicho po lasach i chyba druga kontrola będzie bardziej obfita. Mam taką nadzieję, bo inaczej wyniki wyjdą w tym roku zatrważające. Ale nie samymi dzięciołami człowiek żyje - sarny, lisy, jelenie... do znudzenia :) Z ciekawych rzeczy - w rejonie Sopotni na potoku, podobnie jak w Rycerce i Soblówce pojawiła się wydra której w latach ubiegłych jakoś nie dostrzegłem (tropy, ślady).
Orzeł przedni
Poza tym raz natrafiło się na świeże tropy rysia (pewnie z nocy) który szedł za sarną, a później stare tropy watachy wilczej (to wszystko nieopodal Rysianki). Dodatkowo świeży trop pojedynczego wilka między Raczą a Przegibkiem, ale z uwagi na to że trzeba było patrzeć za dzięciołami nie udało się go dojść... a podejrzewam że był blisko, bo tropy przy mnie zmieniały swoją jakość z uwagi na panujące warunki pogodowe. Nigdzie tym razem nie natrafiłem na ślady misia - pewnie te jeszcze sobie przysypiają, bo zima się troszkę przeciągnęła . Pewnie takie spotkanie będzie przy późniejszej kontroli :) Z ptasich rzeczy fajna obserwacja 2 orłów przednich - chyba najciekawsza z całego wyjazdu :) do tego puszczyki krzyczące w Rycerce czy obserwujące moje poczynania w Soblówce i podejrzenie uralskiego (wielkość, kształt by się zgadzał tylko daleko i ciemno i leciał :( )

Zostały jeszcze dwie powierzchnie pod Baranią Górą, ale tam zawitam pewnie po Świętach. Trzeba rozkładać przyjemność w czasie, a dalsze kontrole już od 15 kwietnia ;)

niedziela, 10 marca 2013

10.03.2012 Kierunek Biebrza i Białowieża dzień 8

na Grabarce
Ostatni dzień podróży który nie przyniósł wiele nowości. Z fajnych rzeczy to ogromne stado jemiołuszek jeszcze w Białowieży, do tego dzięciołek na odchodne. Żubra nie udało się już nigdzie dojrzeć, ale to jeszcze nie koniec drogi - postanowiliśmy zażyć trochę kultury - kierunek Grabarka. Święta Góra Prawosławnych zrobiła wielkie wrażenie na gościach, a i mnie jak zawsze tam szybciej serce zabiło. Każdego roku to miejsce wygląda trochę inaczej i widać że żyje i chyba to jest jego wielką magią i siłą.
Później droga w dolinę Bugu by jeszcze ostatni raz spróbować wypatrzeć wydrę, niestety postoje w Mielniku i Drohiczynie mimo pięknych widoków nie dostarczyły nam nowego gatunku. Później już tylko droga do Warszawy z ładną obserwacją srokosza i kilkoma stadami saren. Trudno się było rozstać, gdyż była to na prawdę fajna grupa i zdecydowanie miło będę ją wspominał.

sobota, 9 marca 2013

9.03.2012 Kierunek Biebrza i Białowieża dzień 7

w muzeum BPN
De facto ostatni dzień naszej wycieczki. Jutro już tylko transfer do Warszawy (pewnie przez jakieś przyrodniczo i kulturowo ciekawe obiekty), ale to nie to samo. W nocy i nad ranem sypnęło śniegiem, więc jest szansa na jakieś tropy. Może wilk? może ryś? kto wie co się w puszczy czai.
Dzień spędziliśmy na zasadniczo lokalnych działaniach. Na początek wizyta w muzeum Białowieskiego Parku Narodowego, która chyba przypadła do gustu gościom. Dość ciekawa wystawa, sporo przekrojowych informacji, przyzwoita oprawa audiowizualna - to wszystko złożyło się na spędzenie miłego czasu w budynku. Do tego wizyta na wieży widokowej, z której raz jeszcze udało się nam wypatrzeć stado jemiołuszek. John definitywnie wygrał zakład ze znajomym że jeszcze te ptaki zobaczy. Do tego w Parku Pałacowym można było jeszcze opatrzeć się z dzięciołem średnim, który pięknie pozował na pniu wejmutki.
Czyż z Olsu.
Kolejnym przystankiem na naszej trasie była wizyta na Wysokim Bagnie idąc od strony Jagiellońskiego. Główny cel - dzięcioł białogrzbiety (którego śladów żerowań była tam ogromna ilość) i sóweczka (która w borze na torfie lubi się objawiać). Tropów na trasie było niestety jak na lekarstwo. Pojedyncze świeże tropy lisa, kuny, pojedyncze sarny... właściwie nic wielkiego. Później zaś dały koncert dzięcioły. Te dzisiaj dopisały - ale nie nasz najbardziej poszukiwany. Objawił się dzięcioł zielonosiwy, objawił się duży, czarny, a chwilę później przy Carskiej Restauracji jeszcze dzięciołek. Na trasie w olszynach ciągle towarzyszyły nam czyże. Niektóre zdecydowanie mało płochliwe pięknie pozowały do zdjęć. Na terenie rezerwatu objawił się jeszcze przelotnie jarząbek (najprawdopodobniej)... cóż - nie wszystkim wszystko pisane.
Tropy dzika i warchlaków
Po chwili odpoczynku w Carskiej ruszyliśmy jeszcze na Trakt Graniczny odszukać wspomniane dzień wcześniej przez znajomych sóweczki. Po drodze udało nam się wypatrzeć jeszcze bobra, który pięknie zajadał się kłączami na brzegu rzeki. Faktycznie Adam rację miał mówiąc że jest on w tamtym miejscu regularnym gościem. Na Granicznym mimo usilnego gwizdania sóweczki były cicho. Spacer tam i z powrotem przyniósł jednak ciekawe tropy - dzików dorosłych wraz ze stadem warchlaków. Na początku tropy te zdziwiły mnie, bo nie rozpoznałem ich od razu, ale później wszystko stało się jasne. Po prostu wielkość raciczek małych była dla mnie za mała na cokolwiek co znam. Sóweczka zdecydowała się jednak milczeć. Jutro jeszcze podejmiemy jedną próbę w innym miejscu...
Wieczorem przy Wejmutkowym kominku prowadziliśmy jeszcze rozmowy i prezentacje odnośnie wilków i wydr. Nie było na żywo, to chociaż w wersji elektronicznej się z nimi zapoznaliśmy.
Ogólnie Wejmutkę jako przyrodnicze miejsce noclegowe w Białowieży serdecznie polecam. Przyjazna ciepła atmosfera, dobre i obfite jedzenie, ciche pokoje, a więc wszystko co jest do szczęścia potrzebne.

piątek, 8 marca 2013

8.03.2012 Kierunek Biebrza i Białowieża dzień 6

Kuźnia dzięcioła dużego
Pogoda dalej dopisuje, co prawda poranek nie był zachwycający, ale ciągle bez tragedii. Dokuczać zaczął jednak dość silny wiatr który troszkę potęgował odczucie chłodu. Plan na dzisiaj - znaleźć wydrę, znaleźć żubry. A miała w tym nam pomóc wycieczka w kierunku Narewki, Starego Masiewa i Siemianówki.
Zaczęliśmy od wizji lokalnej na zalanym przez bobry terenie nieopodal Starego Masiewa. Wielkość obszaru który udało im się przekształcić zaledwie kilkoma tamami zrobiła duże wrażenie. Staraliśmy się tam odnaleźć dzięcioły, ale niestety wiatr utrudniał nam to zadanie przez co zostało ono zakończone niemal porażką. Nie całkowitą jednak, bo udało się znaleźć kuźnie dzięcioła dużego, wypatrzeć jarząbka, a także żubrzy drapak oraz znaczną ilość odchodów - ergo - one tam gdzieś są! Niestety jeszcze nie zobaczliśmy ich teraz w lesie, a szkoda - zawsze to ciekawiej niż zobaczyć przy brogach czy na pastwisku. No ale jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma.
Żubrzy drapak z sierścią
Następnie przejazd w kierunku wieży widokowej w Maruszce, z której spodziewaliśmy się dokonać wydry. Niestety, ta dalej nie chciała się nam pokazać. Z wieży jednak udało się wypatrzeć mieszane stado łabędzi niemych i krzykliwych, ale niestety niewiele ponad to. Później jeszcze kontrola wałów zbiornika i lustra wody pod przejazdem kolejowym, ale bezskuteczna. Jednym pozytywnym aspektem było znalezienie ogromnej ilości odchodów wydry przy brzegu, ale samego zwierzaka nie udało się nam zlokalizować. Czas wracać do poszukiwań zwierza we wspomnianych dzień wcześniej przez Adama W. Zabrodach.

Odchody żubra
Plan okazał się dobrym, bo napotkaliśmy ogromną ilość odchodów żubrzych, tropów, legowisk, ale ... nie żubra. W pewnym miejscu mimo silnego wiatru znaleźliśmy jakieś zastoisko powietrzne bo udało się nam poczuć zapach żubra! One tam musiały leżakować pewnie przez ostatnią noc ? bo był to zapach zaiste intensywny. W sumie poczuć zapach żubra jest chyba trudniej niż go zobaczyć. Cóż - poznajemy otaczającą nas przyrodę wszystkimi zmysłami - nie tylko wzrokiem. Po kilku godzinach spędzonych w okolicy, dość bliskiej obserwacji bielika, stada jemiołuszek, saren na pastwisku, postanowiliśmy powoli wracać. Jeszcze kontrola Straży Granicznej, a potem ... spotkanie z Żubrami - w Gruszkach. W miejscu które już tego dnia kontrolowaliśmy, ale wtedy było puste. Cóż - dobry żubr nie jest zły :)
Później już tylko powrót do hotelu i spokojny wieczór w dobrym towarzystwie. Czasem dobrze jest zobaczyć starych znajomych :)

czwartek, 7 marca 2013

7.03.2012 Kierunek Biebrza i Białowieża dzień 5

Pogoda o poranku lekko gorsza niż dnia poprzedniego, ale mimo wszystko wierzymy w to że się wyklaruje i że będziemy mogli czerpać prawdziwą przyjemność z kolejnego dnia na Podlasiu, a dokładniej w Puszczy Białowieskiej.
Dzień rozpoczęliśmy od wizyty w Teremiskach by zapytać jednego lokalnego dziennikarza czy wie coś o żubrach w swojej okolicy. Spotkanie z Adamem przebiegło bardzo przyjaźnie i niewykluczone, że w dłuższej wersji powtórzymy je jeszcze w tym tygodniu.
Las zbuchtowany przez dziki
Później już kierunek Kosy Most, a tam kolejne przyrodnicze spotkania - między innymi z kuźnią dzięcioła dużego, dzięciołem średnim czy orzechówkami. Niestety mimo najszczerszych chęci w "ostojach" nie udało się napotkać żadnego żubra, ale będziemy próby dalsze podejmować.Udało się natomiast z trochę większej odległości usłyszeć jak te krowy muuuczą. Również tamtejsza sóweczka nie chciała się odezwać. Wielkie wrażenie wywarła na nas natomiast (szczególnie na naszych zachodnich gościach) ilość terenu zbuchtowanego przez dziki - całe połacie lasu czarne od ziemi, zamiast białe od śniegu. Szok. Przyjemnie natomiast że z pewnej odległości, ale chciały się pokazać i nie uciekały za daleko. Zawsze miło popatrzeć na te stwory. W drodze powrotnej (poza pierwszymi w trakcie tego wyjazdu ale niezbyt wyraźnymi tropami wilków) dało się słyszeć pierwsze dla mnie w tym roku wołanie jarząbków
Zimowe gniazdo wiewiórki
spadłe z drzewa...
Drugą część dnia wypełnił rezerwat ścisły czyli obręb Orłówka. Pięknie, spokojnie a co najważniejsze pusto! Jako jedyni wraz z przewodnikiem mogliśmy zanurzyć się wgłąb tego lasu o charakterze naturalnym, by poznać jego historię czy niektórych mieszkańców. Niewątpliwie historia regionu i samego lasu wywarła wrażenie na gościach, natomiast zmiany jakie da się zauważyć rok do roku wywarły wrażenie na mnie. Niby ten sam fragment lasu a zmienia się strasznie dynamicznie. Piękna sprawa. W czasie przejścia udało się nam wypatrzeć dzięcioła trójpalczastego, usłyszeć wołanie dzięcioła czarnego, dojrzeć 2 jelenie (szpicak + łańka), odnaleźć ślady żerowania dzięciołów (w tym białogrzbietego) dojrzeć wyjątkowe gniazdo strzyżyka, czy dowiedzieć się jak wygląda zimowe "gniazdo" wiewiórki. Jego wielkość i bogactwo konstrukcji mnie istnie zachwyciło i myślę że naszych turystów także - szczególnie że Ci mają jakąś słabość do tych rudych stworów.

Jutro kierunek Siemianówka i okolice :) może wreszcie uda się wydrę wypatrzeć ?

środa, 6 marca 2013

6.03.2012 Kierunek Biebrza i Białowieża dzień 4

wschód nad Dobarzem
No i kolejny dzień transferowy który zaczął się niewątpliwie wspaniale! Decyzja by wyjść w teren jeszcze przed wschodem słońca była idealnie trafna! żurawie skrzeczące nad głową z ich charakterystycznym biciem skrzydłami, trznadle rozkręcające się na dobre, jemiołuszki z czyżami na pobliskich drzewach, gęsi z oddali... a do tego kolory i zdrowy chłód poranka! tak można zaczynać dzień i od razu człowiek czuje się zdrowszy! Do tego kotki na leszczynie i bazie wyraźnie wskazują na to że wiosna już tuż... mimo że na weekend jeszcze wróci na chwilę mróz....

Bóbr europejski
Później przejazd (dalej szukając wydry) przez Tykocin (mogłaby gmina wyczyścić teren pod wieżą widokową) - gdzie po drodze zamiast wydry trafił się srokosz, aż do Narwiańskiego Parku Narodowego. Tuż na jego progu harcowały 3 wiewiórki które strasznie spodobały się anglikom (u nich od lat 60 tych tylko szare wiewióry). A sam NPN przywitał nas miłą rozmową z Panem Dyrektorem, a następnie wspaniałym spotkaniem z bobrem. Kilkanaście minut obserwacji z odległości kilku metrów - szukanie pożywienia, higiena, wybieranie najsmaczniejszych kąsków, pływanie... wszystko to jak na dłoni! do tego pogoda dopisała, więc wrażenia zapadły bardzo pozytywnie w pamięć. i te ich wierzby głowiaste przy zerwanym moście... Tam zaś tylko wycinają trzciny kosą więc jest to dodatkowy aspekt będący częścią naszego folkloru :)

Dalszy przejazd do Białowiejskiej puszczy przyniósł już tylko sarny... no i bobra w parku pałacowym. Niestety żadna kuna się nie objawiła, ale cóż... A jutro postaramy się sprawdzić czy faktycznie wszystkie gatunki dzięciołów są już w Parku pałacowym...

wtorek, 5 marca 2013

5.03.2012 Kierunek Biebrza i Białowieża dzień 3

Żurawi marsz...
Kolejna odsłona pięknej słonecznej pogody. Trzeba taki dzień było zacnie wykorzystać, co też od samego rana uczyniliśmy. Wpierw na polanie na której zlokalizowany jest hotel przebywały jemiołuszi, które można było podziwiać z okna, a chwilę później dały pierwszy tego dnia koncert żurawie! Ich głos zawsze mnie zachwyca i dociera wgłąb ludzkiej duszy.
Później już przejazd przez okoliczne lasy, pola i łąki... Wpierw obserawcje raniuszków, potem gęsi... a to dopiero początek dnia. Co chwilę z oddali docierał do nas klangor żurawi.

Łoś telemetryczny portret
Przejazd przez basen południowy zaowocował licznymi obserwacjami ptaków - gęsi (gęgawy głównie), łabędzi (wśród niemych były też krzykliwe), kaczek (gągoły, cyraneczki, czernice, krzyżówki, tracze nurogęsi, a z ciekawszych także bielaczki), szponiastych (bieliki, myszołowy włochate, myszołowy zwyczajne), wróblaków wszelakich (stada czyżów, pełzacze, pierwszy raz w tym roku wiosennym śpiewem odzywające się trznadle!); a także ssaków w postaci 2 norek amerykańskich, kilku łosi a także cn. 4 jeleni w tym jednego szpicaka. No i na zakończenie dnia trafiły się jeszcze żurawie z absolutnie bliska. Kilkanaście - kilkadziesiąt metrów - coś niesamowitego, a do tego jak zaczęły się odzywać.... ach... serce się radowało :)
Ciekawe co przyniesie kolejny dzień :)

poniedziałek, 4 marca 2013

4.03.2012 Kierunek Biebrza i Białowieża dzień 2

Biebrza - dzika rzeka
Dzisiejszy dzień przyniósł wymarzoną pogodę i zdecydowanie ciekawe obserwacje przyrodnicze. Jeszcze przed śniadaniem dało się słyszeć wołanie dzięcioła czarnego z pobliskiego lasu.
Na początek postanowiliśmy pojechać w kierunku Kopytkowa licząc na liczne spotkania z wydrami, bobrami czy norkami... niestety nasze oczekiwania nie zostały spełnione w 100% W czasie przejazdu jeszcze przez las udało się z odległości kilku- kilkunastu metrów obserwować stado jemiołuszek które okazało się bardzo istotnym dla naszych gości, mieli oni także możliwość obserwacji łosiów już w świetle dziennym. Następnie już na otwartej przestrzeni kilkakrotnie obserwowaliśmy kołujące i polujące bieliki czy myszołowy włochate, a nad samą rzeką liczne gągoły.
Sama rzeka w połączeniu z pięknym słońcem i błękitem nieba wywołała bardzo pozytywne wrażenia, zachwycając swoją dzikością. Jak wspomniałem wydry nie spotkaliśmy, natomiast jej odchody kilkakrotnie. Cóż... jak nie teraz to następnym razem.
Zachód słońca nad bagnami
Później skierowaliśmy swoje kroki na Kapice w rejon gdzie trochę ponad miesiąc temu piękny koncert urządzały dzięcioły białogrzbiete, oraz gdzie wspaniale było widać ślady bobrzej aktywności. Chyba nasi turyści ekolodzy nie do końca zdawali sobie sprawę z tego jak taki bóbr potrafi zmieniać środowisko. Niestety dzięcioły tym razem nie współpracowały.. dalej. Trochę mnie to martwi.
Później już droga w kierunku Dobarza, ale przejeżdżając przez Osowiec opowiadając o ruinach twierdzy, kontrolując także pobliskie wsie pod kątem ptasim (gile, kruki, mazurki, szczygły....).

Na zakończenie dnia odwiedziliśmy wieże w Gugnach - licząc na przechodzące wilki czy łosie. Tutaj udało się nam jednak zaobserwować "jedynie" dziki, lisy, żurawia, a o zmierzchu piękny koncert dał z sąsiedniego lasu puchacz. Nie udało się go wypatrzeć ale huuuuczał potężnie.

Jutro pętla przez basen południowy i poszukiwania tych co nurkują i pływają i na ryby apetyt mają ;)

niedziela, 3 marca 2013

3.03.2012 Kierunek Biebrza i Białowieża dzień 1

Wieczorne łosiowe spotkanie
Więc zaczął się kolejny dzień prezentowania polski we współpracy z Felix Felger Wildlife Tours.
Turystów spotkałem w samo południe na Okęciu by później ruszyć na północny wschód. Bardzo przyjaźni ludzie którzy od początku mnie pozytywnie zaskoczyli. No więc jazda... obserwacje kawek, gawronów i wron siwych w Warszawie w czasie trasy, a potem już tylko ciekawiej. Po zjechaniu z S8 naszym oczom ukazał się myszołów który mógł być włochatym, następnie 2 żurawie, lis, sarna... a po dojechaniu na Strękową Górę rozpoczęło się szaleństwo. Całość obserwacji utrudniał jedynie silny wiatr, ale ogólnie wrażenia bardzo pozytywne. Tracze, gęsi, żurawie, latający nad głową bielik, któryś „hawk” bo strasznie krótka obserwacja więc nie powiem czy jastrząb czy krogulec, odchody przypominające wilcze (tylko że strasznie blisko domów – ale wielkość i skład odpowiedni), kawałek dalej spotkanie z bobrem, a następnie bliskie spotkania z łosiami które stały przy drodze i nie chciały się za daleko od niej odsuwać w trakcie prowadzenia obserwacji. Do tego zachwyt i szok nad ilością drzew ściętych przez bobry i powierzchnią zajętą przez Ols biebrzański.... myślę że pierwszy dzień przyniósł kilka dobrych obserwacji, a przecież był to dopiero dzień transferowy.

sobota, 2 marca 2013

02.03.2013 – kierunek Bieszczady II, dzień 7

Na Łączanach
Tym razem dzień zaczęliśmy dość wcześnie, a to także z uwagi na silny wiatr który nie pozwalał się wyspać. Nasze obserwacje rozpoczęliśmy od odwiedzenia stawów bobrowo-wydrowych, ale tym razem bez znacznych sukcesów. Jednak poprzedni dzień był znacznie ciekawszy i bardziej obfitujący w doznania. Następnie spacer na słowacką stronę, gdzie oczekiwaliśmy sóweczki, dzięciołów, jarząbków, ale dostaliśmy tylko kruki i widoki. Później już tylko jazda na północny zachód. Przez Orawę, Krowiarki, Łączany do Trzebini... Na Orawie pustki – tylko pojedyncze drapole w postaci pustułki czy myszołowa zwyczajnego, a następnie fragment trasy bez większych rewelacji. Na Łączanach gdzie liczyliśmy na spotkanie bielika pojawiły się jedynie głowienki, czernice, gągoły, krzyżówki... ale nic co by nas specjalnie za serce uchwyciło. Całość wyjazdu zakończył piękny zachód słońca i trzeba było się rozstać. Mam nadzieję że nasz turysta dobrze zapamięta ten czas.

piątek, 1 marca 2013

01.03.2013 – kierunek Bieszczady II, dzień 6

Susza na Klimkówce - zapora
No więc tak... dzień transferowy więc niewiele się działo. Przejazd przez Bieszczady, odwiedziny w kapliczce balnickiej, a potem już długa droga przez Beskid Niski w kierunku Łapszy Niżnych. Szczerze mówiąc pogoda nie była zbytnio łaskawa, więc przez całą drogę udało się zobaczyć jedynie kilka myszołowów, skowronki... ale bez rewelacji. Andrew prawdopodobnie słyszał żurawie rano przed śniadaniem przelatujące nad ośrodkiem ale nie był pewny czy dobrze rozpoznał ten głos.

Wieczór pod znakiem bobrów i wydrów... cn. 2 wydry, i jeden bober, o ile nie dwa i do tego jeszcze sarny :) w sumie fajny widoczek, szczególnie że wydry jeszcze miauczały coś po swojemu :) Próby odnalezienia jakiegoś puszczyka zakończyły się niepowodzeniem - prawdopodobnie z uwagi na silny wiatr... :(

czwartek, 28 lutego 2013

28.02.2013 – kierunek Bieszczady II, dzień 5

Z rejonu Beniowej
Ten dzień miał być niczym as z rękawa i takim się okazał! Po licznych próbach wypatrzenia wilków w okolicy postanowiłem podjąć wyzwanie stawiane przez Sianki. No i pojechaliśmy. Pogoda była absolutnie idealna - błękitne niebo, grama chmury, grama wiatru - po prostu bajka, a krajobrazy wyostrzone niczym w alpach. Mogły tylko zachwycać.
W czasie przejazdu mniej więcej w rejonie Brzegów Górnych na polu obserwowaliśmy coś co było ni to wilkiem, ni to lisem. Ostatecznie zostawiłem to jako nieoznaczone, skłaniałbym się do lisa (z uwagi na zachowanie) i do jakiegoś pokracznego wychudzonego wilka z uwagi na kolor... ale obserwacja ta była pod światło no i pozostała wielką tajemnicą.
Żerowisko dzięcioła czarnego
Przejazd w rejon Sianek zajął nam chwilę, bo warunki na drodze były absolutnie nieprzyjazne, natomiast na miejscu - coś wspaniałego. Pusto, biało, błękitnie i już od pierwszych kroków po wyjściu z auta byliśmy na tropach wilków. Tych w czasie całego spaceru niezliczona ilość. Do tego odchody czy oznaczenia terenu moczem. Czuć było że są gdzieś dookoła nas. Niestety ptaki nie współpracowały - cisza absolutna... z drapoli tylko jeden kruk, a poza tym puste i czyste niebo... Grama stukania dzięciołów, raz tylko mieliśmy głos kontaktowy dużego, a poza tym prawie nic.. (jedno podejrzenie czarnego ale nie dało się zweryfikować). W czasie przejścia kilka postojów w rejonie Beniowej, zdjęcia z tropami, ale dalej bez wilków. Anglik niepocieszony, bo wilka chciał zobaczyć (chociaż i tak chodzenie po tropach go cieszyło), ale nie ustajemy w poszukiwaniach.
Wilk w rejonie Beniowej
Po kilku godzinach dotarliśmy do parkingu, gdzie w pobliżu składowane były ogromne stosy siana. No to rozpoczęliśmy obserwacje ze stosu, a przy tym opalaliśmy się w gorących promieniach lutowego słońca. Niestety żaden wilk sie nie objawił. Postanowiliśmy w czasie przejazdu rozglądać się intensywnie, odprawiając różne modły każdy na swój sposób. Jakie było nasze zdziwienie gdy po przejechaniu 200 metrów od parkingu zobaczyliśmy WILKA. Stał na prostopadłej drodze, spojrzał na nas i nie spiesznie spacerował. Oglądając się raz za razem. Staliśmy jak zamurowani - około 2 minuty patrzenia na samotnika (pewnie młodzik który odszedł od watachy) paradującego przed nami, rozglądającego się z nasypów śniegowych, znaczącego teren, sprawdzającego stogi siana... no po prostu obserwacja życia i absolutnie wymarzona. Udało się jakieś zdjęcia dokumentacyjne zrobić (szkoda że nie było kogoś z dobrym teleobiektywem :( , a moje zdjęcia wrzucę jak znajdę adapter do kart SD) a później wilk oddalił się. Łzy na oczach anglika, uśmiech w sercu i można było spokojnie wracać. Jeszcze próbowaliśmy słuchać za puchaczem w rejonie torfowisk, ale chyba było jeszcze za wcześnie - słońce ciągle królowało na niebie - nisko, ale ciągle.

Dalszy przejazd już na luzie, zaglądając jeszcze do zagrody pokazowej żubrów (jednak wole takie na żywo niż w pseudo zoo), a potem do siekierezady (która zachwyciła klimatem) i do hotelu. Dzień można uznać za spełniony :)

środa, 27 lutego 2013

27.02.2013 – kierunek Bieszczady II, dzień 4


Tropy żbika
Poranek zaczęliśmy od wizyty na przełęczy jeszcze przed świtem i śniadaniem, gdzie mając bardzo szeroki widok na pobliskie pola staraliśmy się wypatrzeć wilki. Wilków nie było, ale za to lisów – masa! Jeszcze krótki przejazd przez okoliczne wsie i pola, ale też bezskutecznie. Czekając na przełęczy z daleka odzywał się dzięcioł zielony, ale to nie zielonosiwy :(
No to czas na właściwą część dnia - kierunek Łopienka. Po drodze fajna obserwacja srokosza, aby następnie przedzierając się przez śniegi i lody dotrzeć w rejon Łopienki. Krótka rozmowa ze strażą leśną – według której misie śpią – zaowocowała informacją że w terenie jest grupa z SGGW która od kilku dni szuka wilków. Ponoć gdzieś słyszeli wycie, gdzieś widzieli tropy, znaleźli truchło (wspomniane w dniu poprzednim w Post Scriptum), ale samych wilków jeszcze nie.
Z widokiem na połoniny
Myśmy wyruszyli na tradycyjną pętlę – pierwsze napotkane tropy – niedźwiedź. Te tropy już mi się zaczęły nudzić. Tu w rejonie można śmiało stwierdzić że chodziła matka z 2ką lub 3ką młodych. Niektóre tropy malutkie, inne znacznie większe. W miejscu gdzie przeważnie znajduje liczne ślady jarząbka było czysto! Natomiast co warto podkreślić tropów jelenich masa! I widać że chodzą już za nimi zrzutowcy, bo śladów rakiet śnieżnych przedzierających się przez lasy naprawdę dużo.
Pogoda była świetna, wiosna w powietrzu, tylko nie wiem czemu dzięcioły o tym nie wiedzą. Kolejne okazje stracone :( W trakcie tego dnia i spaceru jedna rzecz natomiast absolutnie dopisała – tropy żbika! Moje pierwsze, tak wyraźne, absolutnie niekontrowersyjne żbicze łapki odbite na śniegu! Prawdziwy rarytas jak dla mnie i chyba dało się to zauważyć w mojej ekspresji przed naszym brytyjskim turystą.

wtorek, 26 lutego 2013

26.02.2013 – kierunek Bieszczady II, dzień 3

Czas na wizytę na Balnicy. Tak tak, zdążyłem się już za tym miejscem stęsknić ;) Zrobimy tam jakąś ciekawą pętlę lub ósemkę i sprawdzimy czy coś nie zechce się nam pokazać.

 na tropach rysia
No i po wycieczce trzeba napisać że otworzyło się dla nas okno pogodowe ! Od momentu dojechania na parking do momentu powrotu mieliśmy piękne słońce i błękit nieba. Czuć aż było wiosnę w powietrzu. Wszystko jednak mokre ! Śnieg płynie na potęgę, odwilż ogromna... no ale trudno, trzeba wędrować. Wpierw wyraźne tropy rysia – w tym samym miejscu co równy tydzień wcześniej, ale idące w przeciwnym kierunku, do tego 2-3 sóweczki odzywające się z różnych stron, odległa uszatka, przelatujące 14 kruków i 10 myszołowów. Czyżby ptaki zaczęły swoją wędrówkę? Ślady wydry bez zmian, tylko troszkę więcej odchodów w okolicy, a więc ona tam jest!
Później przedzierając się lekko przez gęsty las usłyszeliśmy wołanie puszczyka. Niezbyt głośne, ale i niezbyt odległe. Poszliśmy w tym kierunku i okazało się że to nie puszczyk, a orzechówka naśladowała głos! Pierwszy raz słyszałem takie naśladownictwo w jej wykonaniu!
Dzięcioły niestety nie chciały się pokazywać, a to pewnie za sprawą silnego wiatru, tak samo jarząbki... cisza.
Odchody niedźwiedzia brunatnego
Po krótkiej wizycie na Balnicy, pogłaskaniu Luny, przepytaniu czy z kotem w porządku i zobaczeniu że kalendarz jest ustawiony na maj... (duchowi znudził się już lipiec) poszliśmy na Solinkę. Tam chwila obozowania i obserwacji – gdzie wpadł nam przelatujący błotniak zbożowy, a także kolejne myszołowy. Niestety wilków nie udało się wypatrzeć, natomiast niemalże wszędzie świeże ślady i tropy niedźwiedzi. Te już są bardzo aktywne.
Później powrót stopniowo w kierunku hotelu lustrując okoliczne pola i łąki. Pod hotelem znowu krzyczał puszczyk a w nocy dało się słyszeć szczekanie kozłów.

PS. Później okazało się że 200 m od nas na Solince wilki zjadły byka jelenia. Prawdopodobnie w nocy przed naszą wizytą. Co prawda już tego dnia niewiele co tam było, niemniej otarliśmy się o watachę.

poniedziałek, 25 lutego 2013

25.02.2013 – kierunek Bieszczady II, dzień 2

Żubr byk Bieszczadzki
Tego dnia jeszcze przed śniadaniem wyruszyliśmy na krótką przejażdżkę na okoliczne pola i łąki z nadzieją na jakieś ciekawe obserwacje. Z ciekawych dla naszego gościa – ujrzeliśmy raniuszki w naszej klasycznej wersji z białą głową, ale dla niego było to coś specjalnego. Później wizyta na terenie opuszczonej wsi Tworylne. Żubry zgodnie z oczekiwaniami dopisały – stado cn. 26 sztuk prężyło się dumnie na łące, na którą doprowadziły nas tropy rysia. Przy aucie zaś od razu po wyjściu znajdowały się tropy wilka. Więc robi się ciekawie. Spacer przez Tworylne z nadzieją na dzięcioły – szczególnie tego białogrzbietego – lekko rozczarował. O ile miesiąc temu były one super aktywne tak dziś ich aktywność była znikoma, a właściwie jej nie było. Szkoda, bo tam byłem niemal pewny ich zatrzęsienia.
Bieszczadzki zachód słońca
Następnie przejazd pętlą bieszczadzką, z pięknymi widokami na połoniny, wschodem księżyca, kolorami po zachodzie słońca oraz sóweczką, która pozowała do obserwacji aż do znudzenia. Niestety mimo prób nasłuchu i nawoływań z kilku miejsc wilki milczały.
Po kolacji jeszcze krótka przejażdżka która zaowocowała dziwnym nawoływaniem jakiegoś zwierza. Nie wykluczone, że był to lis, ale takie werblowanie słyszałem pierwszy raz w życiu. Poszukując źródła tego głosu przez lornetkę z latarką, raz tylko błysnęły oczy ale nie było możliwości identyfikacji, a szkoda.

niedziela, 24 lutego 2013

24.02.2013 – kierunek Bieszczady II, dzień 1

Na wstępie dodam że dnia poprzedniego, czyli w sobotę wyjeżdżając z Balnicy napotkaliśmy tropy niedźwiedzie – świeże, wyraźne... po prostu coś cudownego na zakończenie.

Puszczyk uralski
Tak naprawdę dzień transferowy z Balic do Baligrodu, ale nie tak od razu... Na początku odwiedziliśmy zbiorniki w Kryspinowie, a tam – obserwacja 5 uszatek przesiadujących na drzewie. Coś niesamowitego. Następnie pojechaliśmy przez Beskid Niski, następnie przez Cisną do miejsca zakwaterowania. Po drodze świetnie udało się obserwować puszczyka uralskiego czatującego na drzewie nad polami. Jeszcze było dość jasno by możliwe było zobaczenie wszystkich jego szczegółów a luneta zdecydowanie to zadanie ułatwiła. Do tego również przyjazna obserwacja myszołowa włochatego, który również przesiadywał nad drogą. Widać że wycieczka zaczyna się podobać naszemu gościowi.
Po przyjeździe do hotelu za oknem dało się słyszeć głośne nawoływanie puszczyka zwyczajnego, a z rozmów z personelem wynikało, że nie dalej jak kilka dni temu ryś przeszedł tuż przy płocie ośrodka. Zaostrzyło to nasz apetyt.

piątek, 22 lutego 2013

22.02.2013 Zimowa Balnica dzień 15

Śniegowskaz przed wejściem
Pobytu na Balnicy tym razem dzień ostatni. Na spokojnie przesiedziany, w ciszy i relaksie... pakowanie, pranie, ... takie życie. Za oknem wiatr pędzi białe tumany śniegu więc nie zachęca ta pogoda zbytnio do wychodzenia. Momentami chwilami lepsza pogoda, ale i tak śnieg. Przed zachodem słońca odniosłem dziwne wrażenie że przez polane przed domem przeleciało stado 12 szpaków lecących z południa na północ. Nie wiem czy to możliwe, ale pokrój, styl lotu, wielkość wyraźnie wskazywała na ten gatunek. Czyżby jakieś powrotne ptaki z zimowych wypraw zaczęły wędrówkę w kierunku domu? nie wiem... ale miło było zobaczyć nowy gatunek w tym czasie na polanie... a do kruków już się zdążyliśmy przyzwyczaić :)
Na naszym dachowym śniegowskazie co najmniej pół metra śniegu, więc jeszcze chwila zanim stopnieje i pozwoli geofitom zakrólować na dnie lasu.
Do nas dołączyła grupa z Treck Team'u którą już kiedyś jesienią miałem przyjemność gościć jesienną porą. Tym razem 12 osób postanowiło przenocować w naszych salach.
Ja tymczasem żegnam się z internetem, a rano trzeba wracać na chwilę do Krakowa, by już w niedzielę znowu zawitać w Bieszczadach.

czwartek, 21 lutego 2013

21.02.2013 Zimowa Balnica dzień 14

Dzięcioł białogrzbiety
Dzień czternasty pobytu na Balnicy - to dzień pod znakiem dalszych opadów śniegu, a do tego męczarni lekkiej na biegówkach. Mimo że obrana trasa nie była zbyt długa to dała mi w kość. Ruszyłem przez Solinkę w kierunku Roztok Górnych. Niby łatwo, prosto przyjemnie, ale mimo to bardzo ten dzień odczułem. Może to przez zalegające pokłady śniegu na trasie, a może przez ogólne zmęczenie. Niemniej udało się spotkać kilka dzięciołów białogrzbietych, kilka dużych, tropy rysia, tropy wataszki wilczej pod zboczami Hyrlatej. Tam i z powrotem w 3 godziny, a potem już na spokojnie rąbiąc drewno i czekając zmierzchu. Noc przyniosła za to piękne gwiazdy i księżyc. Absolutnie zachwycające!

środa, 20 lutego 2013

20.02.2013 Zimowa Balnica dzień 13

Krzyż na grobie pańszczyzny
Po ciężkich opadach śniegu w nocy i dniu poprzednim przyszło sprawdzić czy na śniegu nie pojawiły się jakieś nowe tropy. Na początku miłe zaskoczenie bo wyraźna świeżutka rynna wykonana przez bobry - znaczy się są już aktywne! Przyjazna pętla drogami leśnymi, bezdrożami i szlakami była najdelikatniej mówiąc męcząca - puch niby lekki ale nartom potrafi utrudnić przemieszczanie się. Wpierw przez teren dawnej wsi Balnica, a później do szlaku granicznego. Także Luna odczuła problemy kopnego śniegu, przez który przedzierać się wcale nie było jej tak łatwo. Wędrówka przyniosła obserwacje dzięcioła białogrzbietego w ilości sztuk kilku, a także rekordową ilość tropów jak na te 10km wędrówki - jedne ! i to wiewiórki. Zwierzyna musiała się bardzo schować by przeczekać ten nawrót zimy. Do tego śnieg wieczorem dalej padał i nie wiele wskazywało na to by miał szybko przestać. Nasz śniegowskaz na dachu nadal przybiera na wskazaniu.
Luna we śniegu brnąca
Po południu przejazd do Komańczy przyniósł nam walkę ze słabą widocznością i śnieżycami, a poza tym to wszystko po staremu. Ogień w kominku strzela, wiatr w kominie huczy, czego chcieć więcej ? Późnym wieczorem rozpogodziło się na trochę i można było spojrzeć na pięknie wygwieżdżone niebo z księżycem. Takie widoki tylko w tych regionach - brak skażenia światłem ma ogromne zalety.

wtorek, 19 lutego 2013

19.02.2013 Zimowa Balnica dzień 12

Balnica...
No i zaczęło padać śniegiem. Pogoda taka że nie zachęca zbytnio do wychodzenia a i widoczność daleko ograniczona. Może jak jutro już nie będzie padać to po takim ponowie uda się coś fajnego wyciągnąć z tropów. Tymczasem można było ogarnąć trochę dom po turystach i przygotować się na następnych. Porąbać trochę drewna do kominka i odespać. Zobaczymy co przyniesie jutro.

poniedziałek, 18 lutego 2013

18.02.2013 Zimowa Balnica dzień 11

Puszczyk uralski od tyłu :(
Początek nowego tygodnia nie musi wcale przynosić zmęczenia i rozczarowania w pracy. Wręcz przeciwnie! może przynieść świetne doznania estetyczne i obserwacje! Tym razem trafiliśmy na trop niedźwiedzia z młodym, a także zaliczyliśmy fantastyczną dzienną obserwację puszczyka uralskiego. Do tego okazało się że bobry są przebudzone i wydeptują sobie nowe ścieżki. Miejscami w obrębie tam bobrowych odnaleźliśmy ślady po wydrze, która przemykała między kolejnymi stawami bobrowymi. Momentami liczyliśmy na spotkanie z niedźwiedziem, ale nie byliśmy stuprocentowo pewni chęci tego spotkania. W górnej części stawów bobrowych odkryliśmy jeszcze nory czegoś łasicowatego, ale bez możliwości rozpoznania gatunku. Przez całą długość doliny przebiegały też tropy rysia, a wyżej wilków więc dzień przyrodniczo trzeba wręcz uznać za udany.

mój ulubiony w Siekierze
Wieczór upłynął nam na rozmowach w Siekierezadzie, która swym klimatem oczarowała niektórych warszawiaków którzy byli tam po raz pierwszy w życiu. Obrazy, generalizacja na suficie, diabły na ścianach no i dobra muzyka wraz ze smacznymi potrawami dopełniły obrazu. Do tego spotkanie z Krzysztofem A. takim znanym dosyć bieszczadnikiem, a później już na Balnicy ostatni wieczór ludzi ze stolicy który trzeba było jeszcze przegadać. Myślę że udane zakończenie wyjazdu :)

niedziela, 17 lutego 2013

17.02.2013 Zimowa Balnica dzień 10

widok w kierunku szlaku granicznego
Po długiej nocy przyszedł czas na wczesnoranne wyruszenie w teren. UJ wędrował na autobus, a ja postanowiłem ich odprowadzić. Oni pieszo, a ja na biegówkach. W tym roku w pełni doceniam radość jaką daje ten sprzęt. Nie dość że człowiek porusza się szybko i sprawnie to jeszcze działa na kondycje. Coś fantastycznego. Gdyby tak przez cały okres zimowy można było tak dzień w dzień robić te kilometry to byłoby bajecznie. No ale do rzeczy. Na trasie właściwie nic nowego wyjątkowego w pierwszej kolejności nam nie doszło, później zaś na przejeździe wzdłuż torów dowiedziałem się dokąd poszedł niedźwiedź, którego tropy widzieli 2 dni wcześniej koło żubrów - a poszedł na Kopę, dowiedziałem się że ryś lubi chodzić po nasypie kolejowym przez spory nawet odcinek. Do tego śpiew sikor przeogromny, chociaż powrócił do nas mróz i zachmurzenie. W każdym razie las i okolica wyglądała pięknie! W dalszej części dnia część przyrodników ruszyła na wycieczkę objazdową za żubrami, ale skończyło się zupełnie inaczej. Opowieściom wieczornym długo nie było końca.

sobota, 16 lutego 2013

16.02.2013 Zimowa Balnica dzień 9

na tropie niedźwiedzia
Słońce nas nie opuszcza, a dobre humory dalej przy nas. Wczoraj w trakcie wędrówki kilka osób napotkało tropy niedźwiedzia wędrującego z Matragony w dół w kierunku Słowacji, więc padła decyzja że warto to sprawdzić. Ruszając na wschód  (gdzie dzięcioły kilka drzew pięknie rozkuły, a czarny dał się obserwować) dalej w trasę. No i nawet przez pewien czas udało się za tym tropem podążyć napotykając nawet świeżutkie (z dnia poprzedniego) odchody. Miś szedł niemal na wprost mijając różne wąwozy z wielką gracją. Nam nie szło to tak łatwo, mimo rakiet odczuwaliśmy brak długaśnych pazurów którymi można kotwiczyć się na podejściach. W jednym miejscu niezależnie od tropów misia udało się wypatrzeć drzewo z dość dużym gniazdem które wygląda raczej na używane. Myślę że będzie warto przyjrzeć się temu wiosenną porą by wiedzieć kto tam pomieszkuje. Może będę miał ku temu okazję, kto wie :) Przez ostatnie dni obserwowaliśmy co się dzieje z naszą sarną z początku wyjazdu no i nastąpiła jej całkowita niemal dezintegracja - została treść żołądka, a wszystko pozostałe - kończyny, kręgosłup, czaszka zniknęły... pewnie jakieś zwierzaki się nimi zaopiekowały.

na wykładzie
Wieczór nie przyniósł nowych obserwacji, natomiast był wspaniałą możliwością do przeprowadzenia warsztatów z zakresu Natury 2000. Wydaje mi sie że były na prawdę świetne, a to z uwagi na to jaka dyskusja się wywiązała. Szczególnie że na sali poza przyrodnikami były osoby z zupełnie innej branży, a także dwóch przedstawicieli GDOŚ z departamentu ds. Natury 2000. W późnych godzinach nocnych zalegliśmy w naszych barłogach lub toczyliśmy rozmowy aż do bladego świtu.

piątek, 15 lutego 2013

15.02.2013 Zimowa Balnica dzień 8

Luna wypatruje turystow
Piątek przyniósł kolejny dzień słońca i poszukiwania ciekawostek przyrodniczych. Wpierw jednak trzeba było pojechać do Cisnej. Po drodze lustrując okoliczne pola i zagajniki. Tropów było dużo, ale obserwacji już nie tak wiele. Szybkie odwiedzenia miejsca żubrowego ukazało tylko znaczną ilość tropów, ale leśnych krów nie udało się nigdzie wypatrzeć. Na drogach ślisko ale jakoś dajemy radę.
Popołudniu trochę lenistwa i czas by zadbać o dom, aby wieczorni liczni dość goście mieli jak się rozlokować. Jedno jest pewne - słońce grzeje co raz to cieplej! ale zima chyba jeszcze nie powiedziała ostatniego słowa, a sikorki jak co dzień super aktywne przy naszych tłuszczowych kulach na ganku.
Wieczorem odbyły się intensywne przyrodników (i nie tylko) rozmowy tematyczne. Było zdecydowanie ciekawie!

czwartek, 14 lutego 2013

14.02.2013 Zimowa Balnica dzień 7

W drodze na Kopę
Kolejny dzień, kolejny teren, kolejna piękna wycieczka nartowo-rakietowa. Zgodnie z deklaracją trzeba było sprawdzić czy domniemany ryś poszedł faktycznie w górę nad cerkwiskiem. Wędrowanie przez Kopę skąd nie tak dawno przeszły wilki nie przyniosło zbyt wielu rezultatów, ale las tam wydaje się najdelikatniej mówiąc ciekawy - sporo młodych drzew, dość gęsto, a te co wyżej to w znaczniej mierze zamierające i martwe dziuplaste drzewa. Również w rejonie buczyny bliżej szczytu tych starych drzew było na prawdę wiele. Tropów żadnych się tam nie znalazło, natomiast przy karmnisku faktycznie wędrował niedźwiedź. Reszta dnia już na spokojnie pod błękitnym niebie w ostrym słońcu odpoczywając po lekkim zmęczeniu.
W okolicach zachodu słońca dało się jeszcze usłyszeć sóweczkę odzywającą się z niewielkiej odległości powyżej Balnicy. Może niezbyt głośno, ale zawsze przyjemnie :)

środa, 13 lutego 2013

13.02.2013 Zimowa Balnica dzień 6

z powrotem w kierunku Solinki
Kolejny dzień treningu narciarskiego, który zmęczył mnie trochę mniej niż ostatni, ale chyba widze postępy w moim poruszaniu się i kondycji. Tym razem trasa (nieprzetarta niestety) przez Solinkę do Żubraczy. Jakieś 12 km łącznie – lekko męczące ale mimo wszystko fajne. Do tego jeszcze tropy jakiegoś basiora bo ich rozmiar zdecydowanie mnie zaskoczył – były ogromne! Poza tym sikory ubogie dawały piękny wiosenny koncert wraz z kowalikami – czuć wiosnę na progu i to z każdym dniem chwilą i godziną bardziej! Temperatury już wyraźnie powyżej zera, co przekłada się na niestety mokry i ciężki śnieg.
Tego dnia działała w terenie już także sekcja teriologiczna koła przyrodników UJ, która prowadziła badania na transekcie badawczym na terenie dawnej wsi Balnicy. Trochę obserwacji dodali do puli – rysie, wilki, niedźwiedź... Jutro pójdę sprawdzić gdzie ten domniemany ryś polazł- może się uda go gdzieś wynaleźć. Jest wyraźne przebudzenie w przyrodzie. Zastanawiająca jest również synchronizacja tych niedźwiedzi, bo w Lutowiskach, Ustrzykach Dolnych i tamtych regionach też się pobudziły właśnie w tych dniach. Chociaż nie da się ukryć trudny jeszcze czas dla nich bo pokrywa śniegowa trzyma się jeszcze mocno.

wtorek, 12 lutego 2013

12.02.2013 Zimowa Balnica dzień 5

Balnica w szacie zimowej
Wiosna wciska się w krajobraz co raz to mocniej! Śnieg spada z drzew, biel kontrastuje z pniami drzew i z błękitem nieba. Dzisiejszy dzień – dzień zakupów. Trzeba było się przejechać do Cisnej. Już idąc do auta napotkaliśmy ciekawe rzeczy bo tropy po 5-6 wilkach, które przechodziły w rejonie parkingu. Sprawa świeża, bo i tropy bardzo wyraźne, później gdzieś odbiły, ale ta krótka obserwacja pozwoliła potwierdzić że watacha której tropy widzieliśmy 25.01.2013 dalej trzyma się gdzieś w okolicy. Przejazd do Cisnej nie obfitował w obserwacje, niemniej wzdłuż głównej drogi ciągnęło się mnóstwo tropów jeleniowatych i innych, więc tam, ta aktywność jest o wiele wiele większa.
Droga na Balnicę
Później powrót na Balnicę i opalanie się w ciepłym słońcu. Coś mi się wydaje że zima już nie zaatakuje. Wiem że jest to odważne stwierdzenie początkiem lutego, ale ptaki śpiewają co raz odważniej, jest co raz cieplej... zobaczymy.
Pod wieczór na Balnicę dotarła 5 osobowa grupa przyrodników z UJ którzy przyjechali tu troszkę potropić zwierzaki. Jestem ciekaw co im się uda w najbliższych dniach wynaleźć w okolicy.

poniedziałek, 11 lutego 2013

11.02.2013 - Przystanek Balnica i nadrabianie zaległości :)


W pierwszej kolejności muszę wszystkich przeprosić za tak długą przerwę w pisaniu, a było co opisywać, tylko nawał pracy sprawił że nie było aż tyle czasu na dzielenie się wszystkimi spostrzeżeniami. Natomiast postaram się je uzupełnić w najbliższych dniach – więc proszę wybaczyć występowanie postów z datą wsteczną.

11.02.2013 Zimowa Balnica dzień 4

Na Balnicy
Wciąż śnieżnie, ale co raz cieplej. Chyba odwilż jest już na progu. Oby nie, bo będzie mokro, a zimą jeszcze nie zdążyłem się w pełni nacieszyć, ale zobaczymy. Wpierw realizacja planu szybkiej przebieżki gdzieś pod górę – padło na Matragonę. Magiczną górę nad Balnicą. Wpierw powoli, a potem co raz to szybciej i wyżej, oddalając się co raz to bardziej od hałasów wydawanych przez pilarzy w jednej z dolin. Niestety tropów żadnych ciekawych nie napotkałem, natomiast to co widać było na górze... bajka! Królestwo śniegu! Coś niesamowitego. Ta góra ma w sobie coś, a sama jej korona była istnie fantastyczna. Nie dość że szadź na pniach, to mnóstwo śniegu na wszystkich koronach drzew, na niższych gałęziach....wszechdominująca biel. Chwila spaceru po szczycie, gdzie znalazłem polanę. Teoretycznie o niej wiedziałem, ale pierwszy raz postawiłem na niej swoje nogi. Widok na północ ciekawy, a do tego ten śnieg... niestety na start paralotniowy raczej się nie nadaje... ale wiem że będę ją odwiedzał częściej.
na szczycie Matragony zima
Gdy wróciłem na dół zastałem pierwsze tchnienie wiosny. Ciepło, słonecznie, błękitnie... i powoli z drzew zaczęły spadać czapy śniegu. W ramach dalszego spaceru szybka kontrol co u sarny – tą rozdziobały już kruki, pojawił się lis, który uciekł gdy się zbliżaliśmy, więc uczta została zakończona. Następnie przez gęstwiny trafiliśmy na szlak graniczny, gdzie jednak wiosna jeszcze nie zaczęła się zadamawiać i po krótkim spacerze do powalonego buka (brama się zapadła :( ) zawróciliśmy by rozgrzać się przy ogniu kominka.

niedziela, 10 lutego 2013

10.02.2013 Zimowa Balnica dzień 3

Na szlaku biegówkowym...
Dzień rozpoczęliśmy od sprawdzenia – co tam u sarenki. Sarenka była w stanie mniej korzystnym,a właściwie to było jej pół. Drugie pół zniknęło gdzieś w czyichś trzewiach. Dalsza wędrówka w dół przez zakopaną Udavę nie przyniosła wielu ciekawych obserwacji.
Po powrocie na Balnicę, zapiąłem biegówki i ruszyłem w dół w kierunku Maniowa. Przetarłem lekko szlak licząc na to że gdzieś przez tory przechodziło coś fajnego. Niestety moje oczekiwania nie zostały spełnione, pojedyncze sarny, jeleń, lisy... ani tropu wilka, ani tropu rysia, ani misia. Trochę się rozczarowałem. Droga powrotna była istną drogą przez mękę z uwagi na brak kondycji, ale jak wróciłem i padłem tak odczuwałem wielką satysfakcję z przebytej trasy. Muszę przyznać, że wschodnie zbocza Kopy robią bardzo dobre wrażenie – sporo starych drzew, do tego duża ilość zalega, więc nie wykluczone że zwierzaki tam siedzą. Trzeba będzie to sprawdzić któregoś dnia.

sobota, 9 lutego 2013

09.02.2013 Zimowa Balnica dzień 2

zimowo w Bieszczadach :)
No i zaczęło się! Śniegu masa! Bez rakiet śnieżnych byłoby trudno. Krótka pętla w śniegu i mrozie na Solinkę. Niestety wiatr szybko zawiewał także nasze ślady więc nie było co oczekiwać bóg wie czego. Jedynie atrakcją okazały się tropy wydry pod mostem, ale później po prostu brnęliśmy w ciszy, spokoju i śniegu z powrotem do domu.
Po krótkiej przerwie obiadowej ruszyliśmy na Udavę – a tam, niespodzianka! Kilkaset metrów od domu, jakieś 5-7 minut marszu znaleźliśmy świeże tropy rysia (albo dwóch) obok legowisko z resztkami sierści, a kilkanaście metrów dalej świeżą, dopiero co zaduszoną sarnę.

Sarna świeżo upolowana przez rysia
Mógłbym się niemal założyć że przepłoszyliśmy go od zdobyczy i że był (były?) gdzieś bardzo blisko. Poszliśmy jeszcze trochę w dół, później powrót i zamaskowani oczekiwaliśmy jakieś 100m od sarny czekając do zmroku lustrując czy aby kociak nie przyjdzie po swój posiłek, ale niestety zmrok i chłód dały nam się we znaki. Podobnie jak jesienią tak i tym razem wielce żałowaliśmy że nie mamy fotopułapki, bo zdjęcia czy film byłyby absolutnie rewelacyjne! Ze świadomością że on gdzieś tu jest wróciliśmy na Balnicę. Wieczorem nasłuchiwaliśmy czy wilki nie wyją i chyba nie wyły, ale nie byłem pewny jednego odległego odgłosu ze Słowacji – kto wie, może gdzieś tam są.