czwartek, 31 stycznia 2013

31.01.2013 Przyrodniczy klub ALF'a – cz. 2


O pierwszym spotkaniu nie pisałem, natomiast o wszystkim opowiem tu i teraz. Pewnego dnia naszła mnie refleksja, że warto „oddać” coś ludziom, którzy sprawili że jesteśmy kim jesteśmy. Kiedyś Andrzej Jaciów, Barbara Krok, a także wtedy jeszcze klub ALF mieli duży wpływ na moje życie kształtując moją osobowość na wyjazdach, obozach czy przez pracę w radiu. Aktualnie Klub stał się Stowarzyszeniem Rozwoju Dzieci i Młodzieży ALF, a ja postanowiłem raz na czas prowadzić tam zajęcia przyrodnicze by próbować zarażać młodych ludzi tą pasją.
Na razie jest trudno, odbiór jest nie taki jak w niektórych szkołach do których przychodzę, ale zobaczymy co z tego wyjdzie.
Tego dnia mówiliśmy o formach ochrony przyrody, ze szczególnym uwzględnieniem Natury 2000. Niekóre dzieciaki były zdecydowanie zainteresowane, inne trochę mniej. Pod koniec spotkania przepytałem je o czym chciałyby rozmawiać na takich zajęciach – padło na wilki. Więc następne warsztaty poświęcimy wilkom. Może to wpłynie na ich aktywność i będą przez to chętniej w nich uczestniczyć? Czas pokaże.

środa, 30 stycznia 2013

30.01.2013 Karpaty zimowe dzień 6

Kościół w Dębnie UNESCO
Tej podróży dzień ostatni, ale również pełny wrażeń. Niestety pogoda nie była po naszej stronie – deszcz ze śniegiem i marznący deszcz nie umilały wędrówki. Postanowiliśmy zajrzeć do kościółka w Trybszu i Dębnie. Niestety oba były zamknięte :( Jeszcze chwila na Spiszu i Podhalu odwiedzając przełom Białki, a potem na Orawę i jej torfowiska. Wędrowaliśmy tam w poszukiwaniu cietrzewi, które po obejściu całej ścieżki na Baligówce wypatrzyliśmy zakopane w śniegu niemalże przy trasie. Wystające główki nad śniegiem – jedyne co daliśmy radę dostrzec. Ale były - samice! Dalszy przejazd minął nam już bez żadnych przygód czy super obserwacji.

Jak na 5 dni to trzeba przyznać że zestaw gatunków imponujący! Wilki, żubry, bobry, wydra, dzięcioły (czarne, białogrzbiete, trójpalczaste, zielonosiwy), tropy rysia, tropy misia, uszatki, puszczyki, ural, sarny, lisy, zające, dziki, jarząbki, cietrzewie... Czy mogło być lepiej ? Pewnie mogło, ale uważam że i tak było wspaniale!

wtorek, 29 stycznia 2013

29.01.2013 Karpaty zimowe dzień 5

Lustrując Pańszczycę
Poranek przywitał nas pięknym widokiem na Tatry, wschodem słońca i nadziejami na wspaniałe obserwacje. Wyzwanie – lekko niemożliwe do realizacji – znaleźć kozice, niemniej spróbowaliśmy. Dojazd pod Tatry zajął nam chwilę, ale z uwagi na piękne widoki nie poczuliśmy tego zbytnio, później podejście pod Murowaniec i zachwyt nad tatrzańskim pejzażem. W trakcie przejścia z bliska dało się przypatrzeć pracy dzięciołów – czarnego i trójpalczastego – co było sympatycznym uzupełnieniem listy.
Po krótkim postoju regeneracyjnym w schronisku, gdy je opuściliśmy, Tatry częściowo schowały się za chmurami, które kłębiły się i schodziły raz niżej, a raz podnosiły się lekko. Do tego zerwał się wiatr i zaczął prószyć śnieg. Takie warunki nie zachęcały do podjęcia wyzwania wędrówki ponad górną granicą lasu. Przyszło nam iść niżej, gdzie napotkaliśmy tropy rysia, ale ogólnie tropów było niewiele. Momentami gdy pojawiał się widok staraliśmy się lustrować zbocza gór w poszukiwaniu kozic, ale bezskutecznie.
Na szlaku
Później już długa droga w dół doliną Pańszczycy by dotrzeć do auta tuż przed zapadnięciem zmroku. Chwila oddechu i w drogę! Zrobiło się ciemno, więc może uda się jakiegoś urala wypatrzeć? I udało się! Poza kilkoma puszczykami zwyczajnymi na drzewie siedział ten wyglądany przez nas ural więc sukces! Do tego zaglądnęliśmy do bobrów i jeden przez moment pokazał swój łepek! Czego chcieć więcej? :) Kozic nie było, ale i tak było... dobrze. Jutro ostatni dzień wycieczki.

poniedziałek, 28 stycznia 2013

28.01.2013 Karpaty zimowe dzień 4

Kotań
Ten dzień miał być zwykłą przejazdówką przez Beskid Niski (gdzie również wszystko zdarzyć się może) w kierunku Łapszanki. Nikt nie spodziewał się emocji jakie ten dzień nam dostarczy. Zaczęło się tuż po śniadaniu – idąc do auta napotkaliśmy świeże tropy watachy wilków – 5-6 sztuk które wędrowały niecały kilometr od Balnicy. Przy aucie spotkaliśmy leśniczego, któremu opowiedzieliśmy o naszych obserwacjach, a ten stwierdził że „wilki no łażą, podchodzą też pod Komańczę więc nic niezwykłego że grupka tędy przeszła”.Powoli ruszyliśmy autem dalej na zachód. Jeszcze krótkie odbicie w bok, do miejsca gdzie często bywają żubry, a te pokazały swoje umiejętności kamuflażu – mimo że jest to wielkie zwierze, to nie tak łatwo je wypatrzeć kiedy biegnie przez knieję. Po krótkiej aż cieszącej obserwacji pojechaliśmy w trasę. Kiedy zaś dojechaliśmy do Komańczy – ujrzeliśmy coś na polanie już w obrębie miejscowości. Krótka obserwacja kątem oka nie pozwoliła na identyfikację, natomiast zasiała ziarno niepokoju. Zawróciliśmy i przejechaliśmy kilkadziesiąt metrów by uzyskać lepszy widok na wspomniane pole. A tam naszym oczom ukazały się 3 wilki biegnące z lewej do prawej. Gdy dotarły do ściany lasu zwolniły i zatrzymały się przez co stworzyły wyjątkową możliwość poobserwowania tych pięknych zwierząt. Zdjęcia niestety nie dało się zrobić, ale w pamięci się zapisały cudownie. To była nagroda za nasze trudy i wyrzeczenia. Trochę szkoda że taka krótka była ta obserwacja ale zawsze wspaniała!
W Kotani
Dalsza droga przebiegała już bez TAKICH obserwacji, ale co chwilę na drzewach przesiadywały myszołowy, ale pilnie patrzyliśmy czy jakiś orzeł się nie trafi, ale to by już było za dużo szczęścia. W rejonie Krempnej zatrzymaliśmy się przy kilku zabytkowych cerkwiach, a później zaryzykowaliśmy podjazd do Nieznajowej. Tam tropów wilczych było znowu wiele, ale kolejne wilki już nie wpadły do puli naszych obserwacji – za to ok 10 dzików biegnących brzegiem lasu wywołało znaczny uśmiech – gdyż w Anglii dziki nie występują więc ten niejako pospolity gatunek u nas dla turystów jest rarytasem. Wołanie dzięcioła czarnego z pobliskiego lasu dopełniło obrazu tej klimatycznej doliny. Dalsza droga przez opuszczone wsie w rejonie Radocyny, Gładyszów, Kwiatoń (cerkiew tradycyjnie już wywołała zachwyt) aż do głównej drogi którą później jechaliśmy w Pieniny.
Nieznajowa - wilki i krzyze
W Pieninach postanowiliśmy skoncentrować się na poszukiwaniach sów – godzina była odpowiednia więc ruszyliśmy w miejsca gdzie włochatki oraz puchacze były stwierdzane. Niestety nic nam się nie odezwało, pewnie także z uwagi na silny wiatr który zaczął szumieć w koronach. W dwóch miejscach zastaliśmy puszczyki siedzące na słupie i drzewie, ale to nie były te gatunki na które liczyliśmy.
Dojeżdżając już do miejsca noclegowego postanowiliśmy zajrzeć co tam u bobrów. Tych nie zastaliśmy, mimo że na pewno były tego dnia aktywne, ale za to udało się nam zobaczyć wydrę która zadomowiła się w ich terytorium. Trochę mnie zastanawia co ona tam je, ale... najwyraźniej coś dla siebie znalazła. Lekko zmęczeni padliśmy spać, bo jutro czekał nas dzień wysokich gór.

niedziela, 27 stycznia 2013

27.01.2013 Karpaty zimowe dzień 3


u bobrów na Solince
Dzień ten zaczęliśmy od podążenia w kierunku Solinki by tam sprawdzić co u bobrów (takich drugich i większych) i obejść ścieżkę dydaktyczną tam zlokalizowaną. W pierwszej kolejności postanowiliśmy sprawdzić cmentarz, gdzie kiedyś rezydowały urale – bez śladu. Jedynie dzięcioły (niezidentyfikowane) w oddali żerowały. Pobliskie bobry się pokazać nie chciały natomiast wielkość obszaru przez nie przekształconego robiła wrażenie. Po chwili poszukiwań ruszyliśmy w górę ich tam, a tam – świeżutkie kilkugodzinne tropy niedźwiedzia. Pięknie odciśnięte, nie przyprószone śniegiem – jakby zostawione chwilę temu. Z lekkim niepokojem wędrowaliśmy dalej wiedząc że ON gdzieś tam jest. W sumie mało ciekawe doznanie spotkać się twarzą w twarz z głodnym przebudzonym misiem, chociaż na pewno zapadające głęboko w pamięć.
Na tropie wilka
Dalsza trasa wędrówki również nie rozczarowała – po przejściu przez kilka potoków i dolinek już schodząc w kierunku normalnej drogi ponownie przecięliśmy nasze kroki z trasą wędrówki niedźwiedzia, a dosłownie kilka metrów dalej napotkaliśmy niemal na pewno tropy spotkanego dzień wcześniej wieczorem wilka. Takie zagęszczenie radości w jednym miejscu że aż wierzyć się nie chciało. Wilk wędrował w przeciwnym kierunku do niedźwiedzia a szedł tropem lisa. My zdecydowaliśmy się na wędrówkę przez krótką chwilę tropem niedźwiedzia. Doprowadził nas on do polanki gdzie znaleźliśmy miejsce o które tenże się drapał, a tam tropy wilka i niedźwiedzia pokrywały się już ze sobą. Brunatny obrał w końcu kierunek pod górę i już nie szliśmy za nim. Ale nie ukrywam emocji trochę nam dostarczył.
Powrót na Balnicę zaowocował jeszcze spotkaniem 2 jarząbków. Co prawda była to krótka wręcz przelotna obserwacja, ale co gatun to gatun. Wieczorne rozmowy z Wojtkiem, który akurat wrócił uświetniły nasz pobyt.  

sobota, 26 stycznia 2013

26.01.2013 Karpaty zimowe dzień 2

Wzdłuż Sanu
 Drugiego dnia ruszyliśmy w dolinę Sanu w rejon Otrytu. Tym razem planowaliśmy spotkanie z żubrami czy wydrą odpoczywająca na krze. Niestety nasze oczekiwania nie spełniły się, ale i tak było fajnie. Już na początku wędrówki napotkaliśmy piękne stado szczygłów, chwilę dalej dzięcioł białogrzbiety żerował zapamiętale tuż przy ścieżce i można było napatrzyć się na niego bez ograniczeń i niemal bez lornetki (kilka metrów). San niestety z uwagi na kilka cieplejszych dni był bez lodu. Wszystko płynęło więc nasze marzenia na temat wydry można było na razie odłożyć.
Żeremia bobrowe na Tworylnym
W obrębie Tworylnego liczyliśmy na spotkanie z żubrami. Żubrów nie było (nawet świeżych tropów) za to pięknie pozowały grubodzioby, a na polanie dało się słyszeć wołanie dzięcioła zielonosiwego. Chwilę później weryfikowaliśmy wytrzymałość tamy bobrowej, po której przedostaliśmy się nad potokiem do wschodniej części polany. Po krótkim dalszym marszu napotkaliśmy tropy wilków. Te wywołały naprawdę szeroki uśmiech, a dalsze obserwacje dzięciołów tylko go umocniły. Obszar dawnej wsi opuściliśmy drogą leśną a potem stokową którą dostaliśmy się w pobliże auta. Na samej drodze w jednym miejscu tropy rysia (potwierdzenie że występują w Bieszczadach), a później liczne tropy jelenie – mimo że żadnego nie widzieliśmy. Pięknie obielone drzewa niesamowicie kontrastowały z błękitem nieba i sprawiały że był to dzień kiedy z uwagi na panujące warunki „aż chce się żyć”. Co więcej pogoda ta mogłaby wskazywać na to, że wiosna jest tuż tuż... :)
wschód księżyca nad połoninami
Wracając widzieliśmy jeszcze kilka lisów czy myszołowów (w tym włochatych), a koło zachodu słońca byliśmy już na serpentynach pod połoninami. Piękny widok w niesamowitym świetle. Niestety – bez wilków czy urali. Ale za to wschód księżyca był na tyle wspaniały że wynagrodził nam te braki. Po drodze czas na kolację w siekierze, a potem jadąc przez Roztoki (gdzie próbowaliśmy sił z sowami) na Balnicę. Sów nie było, ale za to w jednym miejscu znaleźliśmy tropy samotnego wilka podążające z Jasła w kierunku Hyrlatej, mieliśmy nadzieję że jeszcze go spotkamy.
Tutaj natomiast wielkie zaskoczenie! Wyszliśmy wieczór, a tam tuż przy domu świeże tropy rysia! Więc podążyliśmy jego tropem i tak brnęliśmy przez śnieg przez dłuższą chwilę i w pewnym momencie chyba byliśmy blisko – z normalnego kroku ryś przeszedł do biegu-skoków, aby po chwili wejść w tak gęsty las że nie daliśmy rady już za nim kroczyć. Do tego jeszcze tropy niedźwiedzia sugerowały że mogłoby to być niebezpieczne. Z lekkim niedosytem wróciliśmy do domu, ale był to bardzo dobry sygnał że tu – wszystko się może zdarzyć.

piątek, 25 stycznia 2013

25.01.2013 Karpaty zimowe dzień 1

W ramach świadczenia usług turystycznych miałem przyjemność rewanżu za zwiedzanie południowej Anglii prowadząc pewną angielkę po karpackich drogach i bezdrożach. Cel był prosty – wilki i rysie, uszatki, urale, dzięcioły białogrzbiete, wydry, bobry, trójpalczaki i inne zwierzaki. Plan realizacji był trudny, ale okazał się skuteczny – Balnica i Łapszanka.

Balnica
Zacznijmy od początku, odbiór z lotniska nastąpił już 24ego wieczór – i pierwszym celem była krótka przekąska, a potem poszukiwania uszatek w rejonie Kryspinowa – bezskuteczne. W trakcie tego wieczoru odwiedzaliśmy jeszcze kilka miejsc gdzie te ptaki ostatnio były spotykane, ale też nie przyniosło to rezultatu. Dopiero w późniejszych godzinach w czasie przejazdu udało się obserwować kilka osobników żerujących przy drodze, a siedzących na słupkach czy na drzewach. Co ważne nie uciekały, dały się długo obserwować i wywołały pierwszy uśmiech na twarzy naszej turystki.
Zapomniany cmentarz
Później ruszyliśmy przez Ustrzyki Dolne pętlą bieszczadzką – tuż przed wschodem słońca i w jego okolicy. Było na tyle szaro że można było szukać wilków, ale te nie chciały się ujawnić. Ostatecznie po kilku godzinach dotarliśmy na Balnicę, aby tam skoncentrować nasze poszukiwania. Już wtedy poczułem przedsmak tego co będzie mnie czekało w lutym, bo gospodarza nie zastałem i miałem przyjemność dbać o cały dobytek.
Nasze pierwsze kroki na miejscu skierowaliśmy na małą pętle przez Solinkę. Tam pięknie dało się zobaczyć ślady bobrowej aktywności – niestety bez samych bobrów. A tuż dalej tropy niedźwiedzia. Kilkudniowe ale i tak ciekawe i zaskakujące dla naszego gościa. Wieczór spędziliśmy na krótkim spacerze po okolicy, ale niestety nic super ciekawego nie udało się już zaobserwować.

wtorek, 22 stycznia 2013

22.01.2013 Biebrzowanie i powrót dzień 4

przy nocnych poszukiwaniach Płomyka
 No i przyszedł czas odwrotu, raz jeszcze Carską drogą, później przez Tykocin do Narwiańskiego Parku Narodowego. Tam krótka przechadzka by się przekonać że Narew cała skuta lodem i nie da się wypatrzeć żadnej wydry czy bobra, ale i tak dla wielu miłą niespodzianką było odwiedzić kolejny Park Narodowy. W dyrekcji była jakaś narada i pracownicy nie byli zbyt przyjaźnie do nas nastawieni, ale w ramach rekompensaty otrzymaliśmy książkę na temat NPN. Wyjeżdżając na drodze do Jeżewa mieliśmy fantastyczną obserwację jastrzębia polującego tuż na skraju drogi.
Zima na Podlasiu trzyma się nieźle, ciekawe czy jak zawitam tam początkiem marca będzie wyglądać dalej tak samo pięknie. Ja się na to Podlasie kiedyś przeprowadzę.
Łosoś biebrzański
Dalsza droga do Warszawy przebiegała bez wybitnych przygód. A w Warszawie miałem przyjemność wziąć udział w sympozjum (Radar ornitologiczny) na temat wykorzystania danych radarowych do inwentaryzacji ptaków. Pomysł może i ciekawy, ale raczej nie dla terenów górskich (zbytnie cieniowanie). Co więcej nie pomoże na pewno przy inwentaryzacji ptaków dla celów inwestycji „niskich” - przebudowa drogi – gdyż ptaki trzymające się nisko przy poziomie roślinności mogą zostać potraktowane jako echo. Niewątpliwie jednak ma ten sposób wielki potencjał dla monitoringu tras migracyjnych, wyszukiwania obiektów na niebie – do skontrolowania, czy analizy otwartych przestrzeni na których chcielibyśmy zlokalizować na przykład farmę wiatrową czy linie wysokiego napięcia. Dla takich celów jak najbardziej może być to skuteczne.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

21.01.2013 Biebrzowanie dzień 3

Białogrzbiety brzozowy
Kolejny dzień podlaski rozpoczął się od szczypiącego mrozu i obserwacji jemiołuszek żerujących bezpośrednio w Goniądzu na krzakach nieopodal domu. Później ruszyliśmy w trasę. Przejście szlakiem wzdłuż grobli obfitowało w spotkania z dzięciołami, w tym z białogrzbietymi, kolejne ślady bobrzej aktywności, tropy łosi i dzików, stada jemiołuszek, kowaliki, pełzacze, raniuszki. Ten dzień był dobry z punktu widzenia ornitologicznego.
Następnie przeprawa kangurem przez wysokie śniegi z sercem w przełyku – przejedzie-nie przejedzie, ale samochodzik jednak dzielny jest :)
W rejonie Fortu IV
Po chwili przejazdu udało się dotrzeć do Fortu IV-ego. Co zaś przykre, tego dnia nie udało się zobaczyć jeszcze żadnego łosia, mimo że jedna koleżanka nadal go nigdy nie widziała. Poszukiwania wokół czwórki na początku były bezowocne, ale później wreszcie łosie obrodziły i dało się zobaczyć ich co najmniej kilka. Sam fort IV wydaje się zdecydowanie ciekawym miejscem do prowadzenia obserwacji – fosa, nierówności terenu, ruiny zabudowań betonowych stwarzają różnorodne warunki dla wielu gatunków które potencjalnie mogą tam występować.
Wieczorem wyruszyliśmy raz jeszcze na poszukiwania płomykówki. Tego dnia byliśmy zdecydowanie najbliższej. Udało się znaleźć miejsce gdzie ta przeważnie przebywa, pojedyncze pióro, a nasze przypuszczenia potwierdziły rozmowy z mieszkańcami okolicy. Dalsze przeszukiwanie Goniądza nie przyniosło jednak rezultatu, a pogoda nie sprzyjała długim wędrówkom. Powoli nasza biebrzańska przygoda zaczęła dobiegać końca...  

niedziela, 20 stycznia 2013

20.01.2012 Biebrzowanie dzień 2

Biebrzański zachód słońca
Dzień drugi to poszukiwania wilków, oraz rozpoznanie ścieżki, której dotychczas nie znałem (aż wstyd) w pobliżu Dobarza. Dosyć długa pętla, która miała obfitować w ptaki i inne zwierzaki niestety okazała się pustynią, która nas trochę zmęczyła. Natomiast powierzchnia łąk, trzcinowisk i obszarów podmokłych lekko przytłacza ale i zachwyca swoimi rozmiarami. Najczęstszym gatunkiem który chciał się pokazać była sroka... ale za to udało się spotkać nory prawdopodobnie tchórza. Jak nie mam szczęścia do tego gatunku, tak z bardzo dużą dozą pewności to były jego domostwa. Miejscami na trasie udało się również obserwować sosny pięknie zgryzane przez łosie, które przyjmują bardzo ciekawy i charakterystyczny pokrój. Kolejnym miłym akcentem tego dnia był piękny zachód słońca.
Wsi podlaska wsi spokojna...
Po pysznym obiedzie ruszyliśmy jeszcze „na puchacza” ale ten niestety nie chciał się odzywać. Mimo nasłuchiwania, rozglądania się wszędzie dookoła nie było jego śladu, natomiast znaczny mróz (-17 stopni) fajnie szczypał w policzki a gwieździsta noc podkreślała urok wsi podlaskiej, która pod gwiazdami i z pewnej odległości wyglądała prawie tak jak na płótnach z ubiegłych epok.
Na zakończenie dnia pojechaliśmy do Bohonik gdzie z zewnątrz obejrzeliśmy tamtejszy meczet – znacznie mniejszy niż ten w Kruszynianach (p. Kierunek Podlasie 2012). Po drodze nie udało się zaobserwować zbyt wielu zwierzaków – sarny, lisy, zające... ale nic ponadto. Dodatkowe próby nasłuchu i poszukiwań płomykówki znowu spełzły na niczym :(  

sobota, 19 stycznia 2013

19.01.2013 Biebrzowanie dzień 1

Dawno mnie nad Biebrzą nie było, a skoro 22ego chciałem być w Warszawie na konferencji to padł pomysł połączenia przyjemnego z pożytecznym. I tak wyjechaliśmy środkiem nocy by tuż po świcie dojechać nad tą piękną rzekę.

Norka amerykańska
Jeszcze w trakcie jazdy udało się zaobserwować kilka myszołowów włochatych, które potraktowaliśmy jako dobry zwiastun na najbliższe dni. Nasze pierwsze kroki skierowaliśmy w kierunku Rusi, a następnie Strękowej Góry. Na Rusi nie było wydry, która często tam pozuje do zdjęć, ale za to na Strękowej krążyły ogromne stada wróbli, trznadli, mazurków i innej drobnicy, tak że na drzewach było aż gęsto od nich.
Następnie przejechaliśmy przez największy Ols w tej części europy ciągle rozglądając się za łosiami. Pierwsze z nich udało się zaobserwować już na granicy lasu. Następnie w trakcie przejazdu widzieliśmy liczne ślady żerowania dzięcioła białogrzbietego, a miejscami ślady aktywności bobrów. Po minięciu Goniądza, pojechaliśmy dalej na północ do Kopytkowa. Na moście na Biebrzy udało się pooglądać pierwsze tego dnia wydry, a później rozpoczęło się prawdziwe safari.
Bóbr europejski
Kilka wydr, norka amerykańska … takie standardy. Na wilczej wydmie niestety nie było wilków. Jedynie dzięcioł duży tradycyjnie żerujący przy parkingu na Nowym Świecie. Chwila na rozglądnięcie się z wież widokowych (kilka kolejnych łosi) oraz rozmowę z turystą na biegówkach (informacja o stadzie dzików) i trzeba było wracać. W drodze powrotnej na Biebrzy udało się jeszcze zobaczyć 2 bobry z bardzo bliska, a obserwacja ta była naprawdę łatwa i przyjemna. Kilka dodatkowych spojrzeń na wydry i można powoli myśleć o odpoczynku po długim dniu. Podjęliśmy również próby znalezienia płomykówki, ale ta nie chciała z nami współpracować... :( Nasz pobyt postanowiliśmy odbywać w Łosiedlu i chyba była to słuszna decyzja. Czysto, miło i przyjemnie z dostępem do kuchni – suma korzyści.

środa, 16 stycznia 2013

16.01.2013 Gorcowanie z dzieciakami


Kolejna wycieczka w Gorce, ale tym razem z dzieciakami. Trasa łatwa prosta i przyjemna, doliną Kamienicy w górę. Nigdzie daleko tak naprawdę nie doszliśmy. Papieżówka okazała się poza naszym zasięgiem. Nad potokiem poszukiwaliśmy pluszczy czy tropów wydry – bezskutecznie. Natomiast budowanie bałwana było im zdecydowanie w smak. Próbowałem przekazać im maksimum wiedzy na temat gorczańskiego parku narodowego, potrzeby jego istnienia czy gatunków występujących w okolicy, a wartych ochrony. Do tego porozmawialiśmy na temat wilków, gdyż watacha była nie tak dawno widziana w tej okolicy. Oczywiście zapanował strach wśród dzieciaków, ale rozmowa na ten temat chyba skutecznie go przegoniła.

Zima nie odpuszcza... zobaczymy co będzie dalej, ale prawda jest taka że coś słaba w tym roku :(

wtorek, 15 stycznia 2013

15.01.2013 Gorcowanie


Wycieczka w Gorce...wreszcie była chwila by ruszyć się gdzieś w teren z rakietami i nartami. Wieczorem dojechałem do Obidowej, tam noc spędzona w kanguromobilu i rankiem można było ruszyć w świat pięknie przykryty białą śnieżną pierzyną. Pierwszy raz zdecydowałem się na próbę połączenia nart i rakiet śnieżnych i była to decyzja zdecydowanie pozytywna. Wiadomo – na podejściu trzeba się było trochę pomęczyć, ale na odcinkach płaskich czy „z górki” to narty dawały wielką przewagę. Coś mi się wydaje że w tym roku przy dzięciołach będę doskonalił tą technikę. No ale do rzeczy – zaskoczyły mnie dzięcioły, które miejscami już były dość aktywne. Może nieprzesadnie, ale jednak. Natomiast po osiągnięciu pewnej wysokości i odpowiedniego etapu trasy zapanowała iście cudowna pogoda. Błękit nieba, biel śniegu... czego można chcieć więcej? Tropów lub samych obserwacji zwierzaków – w głębi serca liczyłem na głuszce czy tropy wilków bądź rysia, ale nic z tego :( Do tego z Turbacza nie było dobrego widoku na Tatry (zamgliło się) ale i tak wycieczka była wspaniała. Potem zjazd w kierunku auta, lekko nerwowy momentami – panowanie nad biegówkami czasem jest trudniejsze niż nad zjazdowymi, ale udało się szczęśliwie dotrzeć. Zmęczony ale uśmiechnięty zakończyłem tegoroczny chrzest.

czwartek, 3 stycznia 2013

03.01.2013 Warsztaty edukacyjne Zaczarowane Wzgórze


Dzień z warsztatami przyrodniczymi na Zaczarowanym Wzgórzu. Idealnie na początek roku. Młodzież którą miałem przyjemność edukować, dostała pełen pakiet – od kolorwanek, przez dopasowywanie sylwetek ptaków do nazw gatunków, przez ptasią kuchnię i wiedzę o dokarmianiu ptaków, po obsługę lornetek i lunet a na wieczornym spacerze terenowym kończąc. Spacerze podobnym do tego który odbywałem z dzieciakami w okresie wakacji. Tym razem udało się obserwować jedynie szaraki i sarny. Podjęte próby poszukiwania sów przyniosły sukces w postaci odzewu puszczyków zwyczajnych. Dzień pełen wrażeń uzupełniony prelekcjami multimedialnymi i pokazem diaporam musiał się podobać.

wtorek, 1 stycznia 2013

31.12.2012 / 01.01.2013 SNS – Sylwester na Szczycie


No i przyszło nam powitać Nowy Rok. Natomiast w tym roku koncepcja pojawiła się dosyć szalona – postanowiliśmy powitać Nowy Rok na szczycie jakiejś góry – by był fajny widok, lepszy klimat, a także by było to coś zupełnie innego i nowego. Po długich rozważaniach w których rozważaliśmy Babią Górę, Pilsko i inne, padło na górę na której nikt z nas wcześniej (aż wstyd się przyznać) nie był – na Lubań. Udało się zebrać całkiem przyjazną ekipę, spakować namioty, śpiwory i inne najbardziej potrzebne akcesoria i ruszyliśmy ku szczytowi. Część trasy udało nam się pokonać na pace samochodu terenowego, ale jeszcze sporo zostało do przejścia. Przez znaczną część trasy o śniegu mogliśmy zapomnieć. Dopiero bliżej szczytu trochę się go znalazło, ale nie tyle żeby utrudniał wędrówkę. Po dotarciu na miejsce okazało się że nie będziemy sami – zastaliśmy tam jeszcze 2kę turystów którzy podobnie jak my postanowili uciec od komercji i zgiełku tych „na dole”. W trakcie całej wędrówki liczyliśmy na jakieś ciekawe obserwacje przyrodnicze, ale te niestety przeciętnie dopisały – o ile nie mówimy o krajobrazach.

Po rozbiciu namiotów, zaopatrzeniu się w drewno, rozpaleniu ogniska przyszedł czas na biesiadowanie aż do północy. Zimno nawet nie dawało się bardzo we znaki. Minus kilka stopni, piękny księżyc, a także doskonałe nastawienie sprawiły że północ przyszła szybciej niż się spodziewaliśmy. Widok ze szczytu ku położonym poniżej miejscowościom oraz na Tatry był niesamowity! Nagle ok północy przetoczyła się na dole fala wybuchów i świateł wyglądająca znacznie lepiej niż z dołu. Jeszcze chwila rozmów i żartów, a potem trzeba było się bunkrować w namiotach by dotrwać do świtu.

Świt przyniósł piękny widok na Tatry, dobre humory i modraszkę jako pierwszego ptaka 2013 roku. Jeszcze chwila na szczycie – gadając, śmiejąc się, pijąc herbatę czy opalając się na dachu wiaty, a potem już na dół i powrót do szarej rzeczywistości.

Muszę przyznać że był to sylwester zdecydowanie inny niż te które dotychczas przeżyłem, ale był jednym z lepszych. Atmosfera, miejsce, pogoda, widoki, ludzie... to wszystko tym razem dopisało bez żadnych zastrzeżeń i oby tak udany przełom roku był dobrym zwiastunem na nadchodzący rok.

Trochę więcej można zobaczyć na filmiku: