sobota, 9 marca 2013

9.03.2012 Kierunek Biebrza i Białowieża dzień 7

w muzeum BPN
De facto ostatni dzień naszej wycieczki. Jutro już tylko transfer do Warszawy (pewnie przez jakieś przyrodniczo i kulturowo ciekawe obiekty), ale to nie to samo. W nocy i nad ranem sypnęło śniegiem, więc jest szansa na jakieś tropy. Może wilk? może ryś? kto wie co się w puszczy czai.
Dzień spędziliśmy na zasadniczo lokalnych działaniach. Na początek wizyta w muzeum Białowieskiego Parku Narodowego, która chyba przypadła do gustu gościom. Dość ciekawa wystawa, sporo przekrojowych informacji, przyzwoita oprawa audiowizualna - to wszystko złożyło się na spędzenie miłego czasu w budynku. Do tego wizyta na wieży widokowej, z której raz jeszcze udało się nam wypatrzeć stado jemiołuszek. John definitywnie wygrał zakład ze znajomym że jeszcze te ptaki zobaczy. Do tego w Parku Pałacowym można było jeszcze opatrzeć się z dzięciołem średnim, który pięknie pozował na pniu wejmutki.
Czyż z Olsu.
Kolejnym przystankiem na naszej trasie była wizyta na Wysokim Bagnie idąc od strony Jagiellońskiego. Główny cel - dzięcioł białogrzbiety (którego śladów żerowań była tam ogromna ilość) i sóweczka (która w borze na torfie lubi się objawiać). Tropów na trasie było niestety jak na lekarstwo. Pojedyncze świeże tropy lisa, kuny, pojedyncze sarny... właściwie nic wielkiego. Później zaś dały koncert dzięcioły. Te dzisiaj dopisały - ale nie nasz najbardziej poszukiwany. Objawił się dzięcioł zielonosiwy, objawił się duży, czarny, a chwilę później przy Carskiej Restauracji jeszcze dzięciołek. Na trasie w olszynach ciągle towarzyszyły nam czyże. Niektóre zdecydowanie mało płochliwe pięknie pozowały do zdjęć. Na terenie rezerwatu objawił się jeszcze przelotnie jarząbek (najprawdopodobniej)... cóż - nie wszystkim wszystko pisane.
Tropy dzika i warchlaków
Po chwili odpoczynku w Carskiej ruszyliśmy jeszcze na Trakt Graniczny odszukać wspomniane dzień wcześniej przez znajomych sóweczki. Po drodze udało nam się wypatrzeć jeszcze bobra, który pięknie zajadał się kłączami na brzegu rzeki. Faktycznie Adam rację miał mówiąc że jest on w tamtym miejscu regularnym gościem. Na Granicznym mimo usilnego gwizdania sóweczki były cicho. Spacer tam i z powrotem przyniósł jednak ciekawe tropy - dzików dorosłych wraz ze stadem warchlaków. Na początku tropy te zdziwiły mnie, bo nie rozpoznałem ich od razu, ale później wszystko stało się jasne. Po prostu wielkość raciczek małych była dla mnie za mała na cokolwiek co znam. Sóweczka zdecydowała się jednak milczeć. Jutro jeszcze podejmiemy jedną próbę w innym miejscu...
Wieczorem przy Wejmutkowym kominku prowadziliśmy jeszcze rozmowy i prezentacje odnośnie wilków i wydr. Nie było na żywo, to chociaż w wersji elektronicznej się z nimi zapoznaliśmy.
Ogólnie Wejmutkę jako przyrodnicze miejsce noclegowe w Białowieży serdecznie polecam. Przyjazna ciepła atmosfera, dobre i obfite jedzenie, ciche pokoje, a więc wszystko co jest do szczęścia potrzebne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz