piątek, 27 kwietnia 2012

27.04.2012 VII Zjazd Forum Przyroda, dzień I

Kolejny dzień kolejna trasa, kolejny kierunek :)
Aż chciałoby się zacytować fragment Klenczona "Droga pełna słońca"

W ogniu chwil płonie czas, więc nie żałuj nóg,
Jeszcze ma dla nas świat kilometry dróg.
Tyle miejsc ile dat, świat nie mały jest,
Dzisiaj tu, jutro tam - inny każdy dzień.

Tym razem kierunek Milicz i VII Zjazd Forum Przyroda. Relacja ta będzie jak najbardziej subiektywna ;)

Siewkusy
Wyjazd nastąpił z Krakowa o godzinie 5.10 - czyli tzw. bladym świtem. Wpierw kierunek Trzebinia by zabrać stamtąd Felix'a (przy obserwacji kopciuszka) a następnie po Wojtka na Zator. Tutaj szybka lustracja stawów w poszukiwaniu jakichś smaczków, ale niestety poza niezdarnym łabędziem, rybitwami, czajkami, biegusami czy batalionami nie było niczego co by złapało nas za serce. Śpiewały pierwsze trzciniaki, trzcinniczki, brzęczki, przelatywały remizy a w zaroślach dał się słyszeć śpiew słowika. Znaczy się wiosna zagościła na całego. Widoczność perfect z możliwością obserwacji Babiej Góry znad Stawów..

Gęsi z młodymi
Następnie przejazd przez Ślunsk ciągle na zachód patrząc za kilkoma miejscami potencjalnie płomykówkowymi, ale bez rezultatu, by po kolejnych kilometrach dotrzeć na kompleks stawów Wielikąt. Tutaj do cennych obserwacji wymienić należy dzięcioła zielonosiwego, czy kilkanaście hełmiatek które dały się obserwować z dość niewielkiej odległości.


Następnym punktem na naszej trasie był rezerwat ornitologiczny Łężczok gdzie aktualnie odbywa się remont więc nie były one w pełni funkcjonalne, ale wzbudziły nasze zaintereswanie. Irytowani muchołówką białoszyją dotarliśmy do grądu z wielkim płatem czosnku niedźwiedziego z licznymi śladami żerowania dzięciołów na drzewach. Przy brzegu stawu dało się słyszeć kumkające płazy wszelakie, a rozmowa z leśniczym odpowiedzialnym za ten kompleks utwierdziła nas w jego wartości przyrodniczej.

Muchołówka białoszyja
Kolejne kilometry, przejazd przez Kuźnię Raciborską, miejsce wielkiej katastrofy pożarowej, i dalej aż do Kamienia Śląskiego. Warto dodać że przejazd był dla podróżnych na pewno radosny z uwagi na pochłaniane ilości alko pod różnymi postaciami, a na dodatek śpiewy i pozytywne nastawienie całej załogi.

Kamień Śląski powitał nas ludźmi z Salamandry zajmującymi się celem naszej podróży TAM czyli Susłem Moręgowanym. Po dłuższym wypatrywaniu ofiary udało się zaobserwować kilka osobników wychylających swoje łebki z różnych stron suślej łąki. Dla wszystkich na pokładzie był to nowy gatunek który dostarczył sporo radości - chociaż nie ukrywam rezerwat susła perełkowanego w Popówce bardziej mi się podobał... 

Dojazd do Milicza obfitował w dalsze obserwacje saren, gęsi czy bocianów...

Suseł moręgowany
Po dotarciu na miejsce część osób wyruszyła na prelekcje o Dolinie Baryczy, a część czekała na dalszych przybyszy wsłuchując się w śpiew słowików. Niektórzy dojeżdżający niestety z bliska mogli poznać sarnę, która niestety nie przeżyła tego spotkania, ale na szczęście auto przetrwało próby sił.

Wieczór minął na przyrodników rozmowach wieczornych :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz