poniedziałek, 29 października 2012

29.10.2012 Kierunek UK, dzień 6

Dni lecą szybko, i czasu na zwiedzanie co raz to mniej...

Na wrzosowisku
Dzień zaczął się od zwiedzania wrzosowisk. Taka poranna rozgrzewka. Te wrzosowiska to się tam ciągną faktycznie kilometrami. Niewiele tam ciekawych rzeczy, jakieś grzyby, jakieś pojedyncze ptaki - sikory, zięby, dzięcioły duże... ale co też ciekawego - ponownie infrastruktura i sposób zagospodarowania.
Wpierw infrastruktura - przy parkingu tablica informacyjna z mapką regionu, wyznaczonymi szlakami dla pieszych, rowerzystów, konnych. Informacje na tablicy przybliżają nam plany na wydarzenia organizowane w parku - spacery, konkursy, festyny... a prawie każdy weekend jest zagospodarowany! czasem także działania w tygodniu. Ogromna różnorodność form.
Tablica informacyjna
Do tego tablica jest w bardzo dobrym stanie, a poniżej w schowku dostępne ulotki, z mapkami, zaproszeniami, zdjęciami... Aż dziw że nikt nie zabrał wszystkich, nie zniszczył, nie połamał, nie pomalował... Zazdrość bierze patrząc także na czystość parkingu gdzie nie znajdzie się papierów, folijek, butelek, zużytych prezerwatyw i innych tego typu średnio miłych dla oka rzeczy. Ja się tylko dziwię, czemu Polacy którzy przyjeżdżają na święta, odwiedzają tu znajomych itd nie potrafią zamiast funtów przywieźć takich wzorców. Tego nie jestem w stanie zrozumieć. Warto też dodać że specyficzna jest struktura tego miejsca - nie jest to typowy park, nie jest to obszar stricte leśny. Dziwne, ale fajne bo dające poczucie jakiejś takiej dzikości i naturalności.

Ostrygojad
Później przyszedł czas na wizytę w Chichester. Fajny port w głębi lądu, ale korzyść była jedna - był odpływ, a z niego korzystają ptaki - w ilości przeogromnej. Śpiew kulików wielkich, wołania ostrygojadów, do tego sieweczki, rycyki i inne siewkowce. Ponad to łabędzie, kaczki, kormorany... trzeba by mieć godziny czasu i lunetę - tej nie zabraliśmy, aby to wszystko precyzyjnie przejrzeć. Mogę zaś śmiało powiedzieć że ostrygojady zaczęły mi się przejadać :) duuużo ich tam było. No i był jeszcze jeden gatunek, ale nie ptaka który budził moje zainteresowanie - krab. Co prawda znaleziony przeze mnie był w dobrej kondycji, ale martwy, ale był potwierdzeniem tego że one faktycznie istnieją :)

Makieta willi (lewe skrzydło)
Wiele osób wie że na Wyspach byli rzymianie... ale jak wyglądało ich życie ? tego sobie wyobrażałem do momentu odwiedzin w Rzymskiej Willi... tzn. tym co z niej zostało i co się udało odnaleźć. Kiedy my chodziliśmy w skórach (w cudzysłowie) oni mieli ogrzewanie podłogowe, ogrody z nawadnianiem kapilarnym, mozaiki na podłogach i malowane ściany. Ciekawe czy trawę w ogrodzie kosili...  Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt że te dwa światy funkcjonowały niejako obok siebie. Rzymianie nie twierdzili że podbijają wyspy bo nie ma co podbijać, tylko nieśli cywilizację. Do budowy domów sprowadzali materiał nawet  z dzisiejszej Turcji.
w lewym skrzydle...
W tym odwiedzonym miejscu stała Willa zarządcy tego terenu, dosyć bogatego faceta, ale wielkość tej willi przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nie wiem czy gdybym był milionerem albo multimilonerem to czy bym sobie na TAKIE coś mógł pozwolić. W załączeniu przestawiam 2 fotografie - makiety jak wyglądała całość i zdjęcie wnętrza jednego skrzydła które zostało odsłonięte i jest dostępne do zwiedzania. A odkrycie wyszło w sumie przez przypadek przy budowie wodociągu... Ogrom, precyzja, estetyka potrafi zachwycić w dniu dzisiejszym - jakie musiała wywierać wrażenie na tambylcach którzy chcieli coś załatwić u swojego opiekuna ?

Z przyrodniczych rzeczy z tego dnia - spotkanie z berniklami obrożnymi musi być wymienione :) fajne stwory  - strasznie ciemne :)

Na zakończenie dnia udało się jeszcze odwiedzić ogromną katedrę, która zachwyca. Nasze gotyki mogą się schować...a wiek tej cóż... z rozbudowami, ale blisko 1000 lat bez zniszczenia, złupienia itd. Ech...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz