sobota, 26 stycznia 2013

26.01.2013 Karpaty zimowe dzień 2

Wzdłuż Sanu
 Drugiego dnia ruszyliśmy w dolinę Sanu w rejon Otrytu. Tym razem planowaliśmy spotkanie z żubrami czy wydrą odpoczywająca na krze. Niestety nasze oczekiwania nie spełniły się, ale i tak było fajnie. Już na początku wędrówki napotkaliśmy piękne stado szczygłów, chwilę dalej dzięcioł białogrzbiety żerował zapamiętale tuż przy ścieżce i można było napatrzyć się na niego bez ograniczeń i niemal bez lornetki (kilka metrów). San niestety z uwagi na kilka cieplejszych dni był bez lodu. Wszystko płynęło więc nasze marzenia na temat wydry można było na razie odłożyć.
Żeremia bobrowe na Tworylnym
W obrębie Tworylnego liczyliśmy na spotkanie z żubrami. Żubrów nie było (nawet świeżych tropów) za to pięknie pozowały grubodzioby, a na polanie dało się słyszeć wołanie dzięcioła zielonosiwego. Chwilę później weryfikowaliśmy wytrzymałość tamy bobrowej, po której przedostaliśmy się nad potokiem do wschodniej części polany. Po krótkim dalszym marszu napotkaliśmy tropy wilków. Te wywołały naprawdę szeroki uśmiech, a dalsze obserwacje dzięciołów tylko go umocniły. Obszar dawnej wsi opuściliśmy drogą leśną a potem stokową którą dostaliśmy się w pobliże auta. Na samej drodze w jednym miejscu tropy rysia (potwierdzenie że występują w Bieszczadach), a później liczne tropy jelenie – mimo że żadnego nie widzieliśmy. Pięknie obielone drzewa niesamowicie kontrastowały z błękitem nieba i sprawiały że był to dzień kiedy z uwagi na panujące warunki „aż chce się żyć”. Co więcej pogoda ta mogłaby wskazywać na to, że wiosna jest tuż tuż... :)
wschód księżyca nad połoninami
Wracając widzieliśmy jeszcze kilka lisów czy myszołowów (w tym włochatych), a koło zachodu słońca byliśmy już na serpentynach pod połoninami. Piękny widok w niesamowitym świetle. Niestety – bez wilków czy urali. Ale za to wschód księżyca był na tyle wspaniały że wynagrodził nam te braki. Po drodze czas na kolację w siekierze, a potem jadąc przez Roztoki (gdzie próbowaliśmy sił z sowami) na Balnicę. Sów nie było, ale za to w jednym miejscu znaleźliśmy tropy samotnego wilka podążające z Jasła w kierunku Hyrlatej, mieliśmy nadzieję że jeszcze go spotkamy.
Tutaj natomiast wielkie zaskoczenie! Wyszliśmy wieczór, a tam tuż przy domu świeże tropy rysia! Więc podążyliśmy jego tropem i tak brnęliśmy przez śnieg przez dłuższą chwilę i w pewnym momencie chyba byliśmy blisko – z normalnego kroku ryś przeszedł do biegu-skoków, aby po chwili wejść w tak gęsty las że nie daliśmy rady już za nim kroczyć. Do tego jeszcze tropy niedźwiedzia sugerowały że mogłoby to być niebezpieczne. Z lekkim niedosytem wróciliśmy do domu, ale był to bardzo dobry sygnał że tu – wszystko się może zdarzyć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz