poniedziałek, 28 stycznia 2013

28.01.2013 Karpaty zimowe dzień 4

Kotań
Ten dzień miał być zwykłą przejazdówką przez Beskid Niski (gdzie również wszystko zdarzyć się może) w kierunku Łapszanki. Nikt nie spodziewał się emocji jakie ten dzień nam dostarczy. Zaczęło się tuż po śniadaniu – idąc do auta napotkaliśmy świeże tropy watachy wilków – 5-6 sztuk które wędrowały niecały kilometr od Balnicy. Przy aucie spotkaliśmy leśniczego, któremu opowiedzieliśmy o naszych obserwacjach, a ten stwierdził że „wilki no łażą, podchodzą też pod Komańczę więc nic niezwykłego że grupka tędy przeszła”.Powoli ruszyliśmy autem dalej na zachód. Jeszcze krótkie odbicie w bok, do miejsca gdzie często bywają żubry, a te pokazały swoje umiejętności kamuflażu – mimo że jest to wielkie zwierze, to nie tak łatwo je wypatrzeć kiedy biegnie przez knieję. Po krótkiej aż cieszącej obserwacji pojechaliśmy w trasę. Kiedy zaś dojechaliśmy do Komańczy – ujrzeliśmy coś na polanie już w obrębie miejscowości. Krótka obserwacja kątem oka nie pozwoliła na identyfikację, natomiast zasiała ziarno niepokoju. Zawróciliśmy i przejechaliśmy kilkadziesiąt metrów by uzyskać lepszy widok na wspomniane pole. A tam naszym oczom ukazały się 3 wilki biegnące z lewej do prawej. Gdy dotarły do ściany lasu zwolniły i zatrzymały się przez co stworzyły wyjątkową możliwość poobserwowania tych pięknych zwierząt. Zdjęcia niestety nie dało się zrobić, ale w pamięci się zapisały cudownie. To była nagroda za nasze trudy i wyrzeczenia. Trochę szkoda że taka krótka była ta obserwacja ale zawsze wspaniała!
W Kotani
Dalsza droga przebiegała już bez TAKICH obserwacji, ale co chwilę na drzewach przesiadywały myszołowy, ale pilnie patrzyliśmy czy jakiś orzeł się nie trafi, ale to by już było za dużo szczęścia. W rejonie Krempnej zatrzymaliśmy się przy kilku zabytkowych cerkwiach, a później zaryzykowaliśmy podjazd do Nieznajowej. Tam tropów wilczych było znowu wiele, ale kolejne wilki już nie wpadły do puli naszych obserwacji – za to ok 10 dzików biegnących brzegiem lasu wywołało znaczny uśmiech – gdyż w Anglii dziki nie występują więc ten niejako pospolity gatunek u nas dla turystów jest rarytasem. Wołanie dzięcioła czarnego z pobliskiego lasu dopełniło obrazu tej klimatycznej doliny. Dalsza droga przez opuszczone wsie w rejonie Radocyny, Gładyszów, Kwiatoń (cerkiew tradycyjnie już wywołała zachwyt) aż do głównej drogi którą później jechaliśmy w Pieniny.
Nieznajowa - wilki i krzyze
W Pieninach postanowiliśmy skoncentrować się na poszukiwaniach sów – godzina była odpowiednia więc ruszyliśmy w miejsca gdzie włochatki oraz puchacze były stwierdzane. Niestety nic nam się nie odezwało, pewnie także z uwagi na silny wiatr który zaczął szumieć w koronach. W dwóch miejscach zastaliśmy puszczyki siedzące na słupie i drzewie, ale to nie były te gatunki na które liczyliśmy.
Dojeżdżając już do miejsca noclegowego postanowiliśmy zajrzeć co tam u bobrów. Tych nie zastaliśmy, mimo że na pewno były tego dnia aktywne, ale za to udało się nam zobaczyć wydrę która zadomowiła się w ich terytorium. Trochę mnie zastanawia co ona tam je, ale... najwyraźniej coś dla siebie znalazła. Lekko zmęczeni padliśmy spać, bo jutro czekał nas dzień wysokich gór.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz