sobota, 8 września 2012

08.09.2012 Kierunek Beskid, Pieniny, Bieszczady, Tatry, Dzień I

No i rozpoczęła się wycieczka w ramach Felix Felger Wildlife Tours, która w języku angielskim mogłaby  być sponsorowana literką B, jak Bieszczady, Beskidy, Buzzards (myszołowy), Bison (żubry) i Brown Bear (niedźwiedzie brunatne), a także przez jeszcze kilka liter naszego alfabetu

Zacznijmy jednak od początku - Sobota, 8 września - dzień kiedy spotkaliśmy Jana i Helenę B. którzy przyjechali z odległej Walii by zobaczyć trochę "dzikiej Polski". Kiedy tylko ruszyliśmy z Krakowa, rozpoczęły się rozmowy, które zaowocowały zmianą priorytetów z natura na natura i kultura. No i przyznam szczerze wydaje mi się że osiągnęliśmy pełny sukces.

Po opuszczeniu Krakowa kierowaliśmy się w kierunku południowo-wschodnim po drodze mijając Wieliczkę, Gdów, Nowy Sącz, aż w końcu dotarliśmy do umownej granicy Beskidu Niskiego. Po drodze na trasie udało się wypatrzeć kilka myszołowów (których było mnóstwo na całej trasie naszej wycieczki), gąsiorków, kopciuszków, pustułek i innych pospoliciaków.
Krótka przerwa na lunch w Grybowie pozwoliła podreperować nasze siły, aby z wielką energią móc ruszyć poznawać piękne połemkowskie regiony. Pierwszym miejscem które odwiedziliśmy była Kwiatoń ze swoją zabytkową cerkwią, uznawaną za najpiękniejszą w regionie (i słusznie). Cerkiew ta myślę że może być uznana za stały punkt programu. Przy tejże cerkwi udało się zaobserwować bociana czarnego, niestety - nie widzieli go nasi goście którzy słuchali opowieści przewodnika odnośnie cerkwi.
Kolejnym punktem naszej wycieczki był rejon Magurskiego Parku Narodowego, do którego dojechaliśmy przez rejon Gładyszowa oraz opuszczonych wsi takich jak Czarne, Grab czy Nieznajowa (gdzie udało się nam usłyszeć dzięcioła zielonosiwego oraz ujrzeć ślady działalności bobrów). Podczas przejazdu mieliśmy kilkukrotnie okazję z dosyć bliska obserwować orliki krzykliwe i mnóstwo myszaków. Ilość bezludnej przestrzeni, nieskażonej ręką ludzką okazała się bardzo atrakcyjna dla naszych gości, którzy nie spodziewali się czegoś takiego.
Podążając dalej na wschód w rejonie Moszczańca udało się zaobserwować 3 kukułki, które mimo późnej pory siedziały na drutach w pobliżu drogi. Ponadto na polach udało się zaobserwować na wykoszonym polu znaczną ilość myszołowów oraz orlików.
Chwila przerwy w Komańczy dla obejrzenia cerkwii oraz uzupełnienia prowiantu w lokalnym sklepie, a później ucieczka w dzicz - kierunek Duszatyn, Smolnik, Wola Michowa. Nie ukrywam zaskoczyła mnie skala przebudowy drogi od Rzepedzi przez Duszatyn - z kameralnej drogi z pięknymi jaworami na poboczach stała się jałową "autostradą" odbierając w znacznej mierze klimat tego terenu. Od Woli Michowej został już tylko dziki przejazd do naszego hotelu w miejscowości Bystre nieopodal Baligrodu. W trakcie przejazdu zatrzymaliśmy się jeszcze na polanach w celu rozejrzenia się za ryczącymi bykami, żubrami (widzianymi w rejonie kilka dni wcześniej) czy wilkami. Niestety usłyszeliśmy tylko głos dzięcioła czarnego i białogrzbietego, a z bardzo daleka dobiegły nas ciche porykiwania jeleni. Niemniej wiedzieliśmy że tu wrócimy jeszcze kilka razy, bo miejsce wydało się bardzo obiecujące.
Po kolacji jeszcze chwila czasu wolnego przed kolejnym intensywnym dniem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz