piątek, 14 września 2012

14.09.2012 Kierunek Beskid, Pieniny, Bieszczady, Tatry, Dzień VII

Ślady żerowania
dzięcioła trójpalczastego
Ostatni dzień w górach, a tym samym ostatnie okazje na spotkania z dużymi ssakami. Ruszyliśmy wcześnie - kierunek Tatry. W sumie był to dzień na zasadzie - wszystko na jedną kartę. Albo będą wspaniałe i niezapomniane wspomnienia pozytywne, albo negatywne.
Trasa wiodła przez Rówień Waksmundzką gdzie napotkaliśmy odchody misia oraz słyszeliśmy dzięcioła czarnego; Dolinę Pańszczycy z lasem górskim o charakterze pierwotnym z wielkim bogactwem dzięciołów (kilka trójpalczastych, kilka dużych), do poziomu kosodrzewiny, do szlaku żółtego (Murowaniec-Krzyżne) aż do Murowańca i do auta.

Dolina Pańszczycy
Po opuszczeniu piętra drzew pogoda się trochę poprawiła. Co prawda szczyty tonęły w chmurach i mgle, ale nam otworzyło się okno widoku i z jednej strony chmury i mgły pod nami i nad nami a do tego piękny widok na pasmo kosodrzewiny i nie tylko :) kilka płochaczy halnych, sporo pokrzewnic, rudzików, kosów... a mistrzem tego spaceru okazał się nie kto inny jak poszukiwany, wyczekiwany, wytęskniony przeze mnie niedźwiedź. Można powiedzieć że chodziliśmy za nim, były tropy, były odchody no i w końcu ON. Cudowne spotkanie mimo że z daleka. Właśnie ta obserwacja sprawiła że mieliśmy pewność - warto było się męczyć i iść. Co prawda nie było kozic, ale nie można mieć wszystkiego za jednym razem :)

Niedźwiedź brunatny
Droga w dół przebiegała bez przygód i ciekawszych obserwacji. Zagłębiliśmy się w mgłę i pojechaliśmy do Łapszanki. Tu jeszcze przez moment oglądaliśmy leniwie pływające bobry, ale mimo że dla nich była to pierwsza obserwacja bobra, to po spotkaniu z niedźwiedziem, niejako straciła na sile.


Misja została wykonana, można powoli wracać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz