poniedziałek, 10 września 2012

10.09.2012 Kierunek Beskid, Pieniny, Bieszczady, Tatry, Dzień III

Następny dzień, następne szanse na ciekawe obserwacje :)

Perłowe ozdoby o poranku
Rozpoczęliśmy dzień wcześnie, nawet bardzo wcześnie, bo już przed godziną 6.00 byliśmy w terenie na spacerze w kierunku przełęczy Żebrak w poszukiwaniu ssaków tych dużych i tych małych :) Kierowaliśmy się aż do polan które odwiedziliśmy pierwszego dnia wieczorem. No i to był słuszny wybór.
U celu czekało na nas prawdziwe zwierzęce bezkrwawe safari. Znaczne ilości saren i jeleni dostarczały wiele radości i były prawdziwą ucztą dla naszych zmysłów, szczególnie że niektóre pozwalały się podejść na kilkanaście metrów. Znów dało się słyszeć głos kontaktowy dzięcioła czarnego, a dodatkowo dzięciołka. Całej scenerii piękna dodawały wspaniałe pajęczyny, przybrane kropelkami wody, w wczesnoporannym słońcu wyglądały niczym z korali pereł. Trudno zapomnieć taki widok. Do tego pokląskwy, orzechówki, sikory, myszołowy... Czas wracać na śniadanie ;) Wszak to dopiero początek dnia!

Cerkiew w Smolniku
Po śniadaniu padła decyzja odnośnie przejazdu na sam kraniec Polski, zwiedzając rejon "wysokich Bieszczad". Podczas przejazdu niemal ciągle towarzyszyły nam obserwacje myszołowów czy kruków. Naszych gości dodatkowo bardzo interesowały elementy starej drewnianej zabudowy, które gdzieniegdzie udało się wypatrzeć przy trasie. Jako że przejeżdżaliśmy tuż obok, postanowiliśmy odwiedzić rejon starej cerkwi w Smolniku, która ma niewątpliwie pięknie wykończone wnętrze. Wokoło cerkwi są pastwiska z wręcz przykładnie wykonanymi ogrodzeniami przeciwko wilkom. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć jak zabezpieczać swoje stado - z czystym sumieniem odsyłam właśnie tam.

W tym miejscu pozdrowienia dla dwójki ultra pozytywnych amerykańców na małych rowerkach zwiedzających południowa Polskę.

Bobry przy trasie do źródeł Sanu
W końcu wyruszyliśmy do Tarnawy Niżnej. Jeszcze po drodze zatrzymaliśmy się w poszukiwaniu bobrów w pobliżu ich tam. Co prawda bobrów nie było, ale był za to dzięcioł trójpalczasty, który jakby nie było nie jest częstym gościem w tym terenie. Po dotarciu na miejsce i krótkim lunchu ruszyliśmy na szlak biegnący tuż przy granicy z Ukrainą, już bardzo blisko źródeł Sanu. Piękne tereny, fantastyczna pogoda i niezbyt duży ruch na szlaku sprawił, że aż chciało się iść! Znowu towarzyszyły nam myszołowy i gąsiorki. W kilku miejscach podejmowaliśmy próby wabienia sóweczki, ale bez skutku.

Podczas przejazdu powrotnego do hotelu zatrzymywaliśmy się jeszcze w kilku miejscach szukając wilków, albo innych interesujących nas żyjątek, ale tym razem już nic nie chciało się pojawić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz