środa, 27 lutego 2013

27.02.2013 – kierunek Bieszczady II, dzień 4


Tropy żbika
Poranek zaczęliśmy od wizyty na przełęczy jeszcze przed świtem i śniadaniem, gdzie mając bardzo szeroki widok na pobliskie pola staraliśmy się wypatrzeć wilki. Wilków nie było, ale za to lisów – masa! Jeszcze krótki przejazd przez okoliczne wsie i pola, ale też bezskutecznie. Czekając na przełęczy z daleka odzywał się dzięcioł zielony, ale to nie zielonosiwy :(
No to czas na właściwą część dnia - kierunek Łopienka. Po drodze fajna obserwacja srokosza, aby następnie przedzierając się przez śniegi i lody dotrzeć w rejon Łopienki. Krótka rozmowa ze strażą leśną – według której misie śpią – zaowocowała informacją że w terenie jest grupa z SGGW która od kilku dni szuka wilków. Ponoć gdzieś słyszeli wycie, gdzieś widzieli tropy, znaleźli truchło (wspomniane w dniu poprzednim w Post Scriptum), ale samych wilków jeszcze nie.
Z widokiem na połoniny
Myśmy wyruszyli na tradycyjną pętlę – pierwsze napotkane tropy – niedźwiedź. Te tropy już mi się zaczęły nudzić. Tu w rejonie można śmiało stwierdzić że chodziła matka z 2ką lub 3ką młodych. Niektóre tropy malutkie, inne znacznie większe. W miejscu gdzie przeważnie znajduje liczne ślady jarząbka było czysto! Natomiast co warto podkreślić tropów jelenich masa! I widać że chodzą już za nimi zrzutowcy, bo śladów rakiet śnieżnych przedzierających się przez lasy naprawdę dużo.
Pogoda była świetna, wiosna w powietrzu, tylko nie wiem czemu dzięcioły o tym nie wiedzą. Kolejne okazje stracone :( W trakcie tego dnia i spaceru jedna rzecz natomiast absolutnie dopisała – tropy żbika! Moje pierwsze, tak wyraźne, absolutnie niekontrowersyjne żbicze łapki odbite na śniegu! Prawdziwy rarytas jak dla mnie i chyba dało się to zauważyć w mojej ekspresji przed naszym brytyjskim turystą.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz